Ustronianie popisali się w premierowej odsłonie skutecznymi akcjami, korzystając zarazem na pomyłkach w szeregach Górala. W 17. minucie Tomasz Gomola nie zmarnował podania Szymona Chmiela, po minięciu obrońcy żywieckiej drużyny nie dał szans Dominikowi Szczotce. Zanim upłynęły 2 kwadranse meczu dystans zwiększył się 100-procentowo, a w następstwie akcji zespołowej ponownie w roli głównej strzelając z 10. metra wystąpił Gomola. Na tym Kuźnia nie poprzestała, bo w 39. minucie asystę Daniela Dobrowolskiego na trafienie dające gospodarzom znaczący komfort zamienił Michał Pietraczyk.

- Nasze własne błędy, o które do zespołu mogę mieć pretensje, zadecydowały o tym, że nasza sytuacja stała się w tym meczu bardzo trudna. Podcięło nam to skrzydła, ale nie poddaliśmy się - opowiada Bartosz Woźniak, szkoleniowiec beniaminka, który na półmetku konfrontacji znalazł się "na łopatkach".
 



Po zmianie stron Kuźnia atakowała i mogła wynik poprawić. Najlepsze ku temu okazje miał wprowadzony na murawę w przerwie Zachariasz Mucha. Kiedy jednak godzina spotkania upłynęła i Góral wyraźnie się rozochocił. Jedynie w 70. minucie uderzenie z dystansu Kamila Zonia przyniosło gościom powodzenie, ale nie sposób nie odnotować kilku innych obiecujących prób żywczan. Słupek Zonia, główka Tomasza Janika czy wreszcie strzał Grzegorza Szymońskiego mogły zagwarantować na finiszu większą dawkę emocji. Gospodarze komfortowe prowadzenie mimo oddania inicjatywy zdołali dowieźć.

- Mieliśmy wiedzę o tym, jak rywal gra, ale to niestety nie wystarczyło. Symptomy dobrej gry naszego zespołu się pojawiają, natomiast ciągle ligi się uczymy - komentuje trener Górala.