Goście z Bestwiny na tle książenickiej Unii zaprezentowali się wyjątkowo mizernie. – Traciliśmy gole po indywidualnych błędach i złym ustawieniu linii obrony. Nie byliśmy też w stanie rywalowi zagrażać – mówi Sławomir Szymala, szkoleniowiec LKS-u.

Beniaminek IV ligi doczekał się też kata w osobie Arkadiusza Suchińskiego, którego ofensywne rajdy siały spustoszenie w formacji defensywnej bestwińskiej drużyny, a strzały zmuszały do rozpaczy Kacpra Mioduszewskiego. Skrzydłowy Unii hat-tricka odnotował już w pierwszej połowie meczu, pokonując golkipera LKS-u w 18., 33. i 37. minucie. Przyjezdni odpowiedzieli w zasadzie jedną godną wspomnienia akcją, po której w 44. minucie „zakotłowało się” w pobliżu bramki gospodarzy.

W przerwie trener Szymala dokonał zmian i te nieco poczynania przyjezdnych ożywiły. – Wyglądaliśmy jako zespół lepiej, ale też nadziewaliśmy się na niebezpieczne kontry Unii – przyznaje nasz rozmówca. Na potwierdzenie w 82. minucie piłkarze z Książenic wtórnie rozpracowali obronę LKS-u, a gola numer 4 odnotował nie kto inny, jak Suchiński. Nie był to zarazem ostatni cios ze strony arcyskutecznego pomocnika. W 85. minucie okrasił swój doskonały występ trafieniem, które szybko zatarło honorowego gola Mateusza Włoszka. 27-latek po podaniu Krystiana Patronia minął bramkarza przeciwnika i z kąta ulokował futbolówkę „w sieci”.

Wynik końcowy o tyle zaskakuje, że Unia w tabeli plasowała się na tym samym pułapie, co ekipa z Bestwiny. – Nie wiem czy wyszedł jej tak dobry mecz, czy to my przeciwnikowi na tak dużo pozwoliliśmy. W każdym razie nawet na punkt nie zasłużyliśmy. Gospodarze przewyższali nas pod względem szybkości, wytrzymałości, operowania piłką... – kwituje z niezadowoleniem szkoleniowiec LKS-u.