Kluczowe wydarzenia dla losów meczu miały miejsca na otwarcie obu odsłon. Już po kilkunastu sekundach gry bielszczanie otrzymali poważne ostrzeżenie od przeciwnika. Piłka zagrana za plecy Mateusza Lippa trafiła do jednego z tyskich napastników, który konfrontację z Jakubem Wasztylem przegrał. Z kolei tuż po wznowieniu rywalizacji na czystą pozycję wyszedł Radosław Zając, który będąc w „16” został sfaulowany. Lipp rzutu karnego nie zmarnował, zupełnie myląc tyskiego golkipera. To właśnie trafienie przesądziło o skromnym, ale niezwykle ważnym zwycięstwie rezerw Podbeskidzia.
 



Bielski zespół lidera IV-ligowego ograł zasłużenie. Poza wspomnianą „setką” GKS-u więcej okazji przed pauzą wypracowali sobie miejscowi. Obiecujące były uderzenia z dystansu Michała Willmanna, a po rzucie rożnym w słupek przymierzył Jakub Szarek. Młody zawodnik gospodarzy, który zagrał nie jak zazwyczaj na środku obrony, a na pozycji wahadłowego, o gola mógł również pokusić się w drugiej połowie, lecz mimo dwóch prób przegrał pojedynek z bramkarzem. A czyste konto Wasztyla to zasługa tyleż pewności samego golkipera, co i solidności defensywy miejscowych.

– Mieliśmy swój plan na ten mecz i dobrze go wykonaliśmy. Zadowolony jestem o tyle, że znów kawał serca moi podopieczni zostawili na boisku – zaznacza Adrian Olecki, szkoleniowiec stopujący dziś lidera bielszczan.