Gospodarze na tle wyżej notowanego rywala zaprezentowali się z dobrej strony. Orzeł był solidnie zorganizowany, waleczny i niebezpieczny. Już w 10. minucie piłkarze prowadzeni przez Marcina Osmałka objęli prowadzenie po uderzeniu z rzutu wolnego Marcina Pośpiecha. Stracona bramka przebudziła drużynę z Tychów. W 25. minucie GKS II doprowadził do wyrównania, chwilę później trafił na 2:1. Przy drugim golu byliśmy jednak świadkami sporej kontrowersji. 

 

- Widowisko zepsuł sędzia. I nie jest to tylko moja opinia, ale także trenera z Tychów. Podejmował złe decyzje, które krzywdziły obie strony. Uważam, że nas mocniej, ponieważ druga bramka dla przeciwnika została strzelona... ręką, czego arbiter nie zauważył - komentuje Osmałek. 

 

Orzeł Łękawica tuż przed przerwą doprowadził do remisu, gdy podanie Roberta Mrózka właściwie spożytkował Szymon Byrtek. Po zmianie stron tak ofensywnego meczu już nie oglądaliśmy, ale lider IV ligi zdołał strzelić zwycięskiego gola w doliczonym czasie gry. Tyszanie wykorzystali zgubione krycie defensorów Orła po dośrodkowaniu z lewego skrzydła. 

 

- Z gry i postawy mojego zespołu mogę być zadowolony. GKS jest murowanym kandydatem do awansu, a my zagraliśmy z nim jak równy z równym - podsumował Osmałek.