Z racji obecności wielu potencjalnych nowych piłkarzy MRKS-u na murawie, wynik potyczki z Beskidem Andrychów zszedł na dalszy plan. – Nie możemy być z niego zadowoleni, ale jednocześnie cieszymy się z wartościowego i niezłego w naszym wykonaniu sprawdzianu na tle mocnego przeciwnika. Przetestowaliśmy sporą grupę młodzieży, która pokazała się z dobrej strony – opisuje trener czechowiczan Jarosław Kupis.

Jak przyznaje szkoleniowiec beskidzkiego IV-ligowca, w przywołanym gronie testowanych są zawodnicy, którzy mają wszelkie predyspozycje ku temu, by barwy MRKS-u reprezentować wiosną. – Rozmowy dotyczące pozyskania piłkarzy zimą nie należą do łatwych. Ale liczę, że ostatecznie górę w tym wszystkim weźmie zdrowy rozsądek – podkreśla Kupis.


Wracając krótko do przebiegu sparingu – goście z Andrychowa okazali się o gola lepsi, zarazem jedynego w trakcie 90-minutowej rywalizacji. W 35. minucie arbiter zdecydował o podyktowaniu „11”, dopatrując się w zamieszaniu podbramkowym dotknięcia piłki ręką przez zawodnika miejscowej ekipy. Jakub Świerczek strzału „z wapna” Mariusza Sobali zastopować nie zdołał. Podobnie zresztą koledzy z drużyny straty owej zniwelować. Choć okazje MRKS ku temu miał, gdy w rewanżowej części groźnie w obrębie „świątyni” andrychowian szarżowali Karol Lewandowski, Jakub Raszka oraz wchodzący z ławki Michał Przemyk.

– Zabrakło skuteczności, ale też i trochę takiej pazerności na bramkowe zdobycze – podsumowuje „pusty przebieg” w ofensywie szkoleniowiec zespołu z Czechowic-Dziedzic.