Piłkarze MRKS-u, notujący ostatnio imponującą serię zwycięstw, nie od razu zaadoptowali się do warunków wyjazdowego meczu. Nie dość, że w 13. minucie w zamieszaniu podbramkowym Wojciech Kędziora dał rezerwom Piasta prowadzenie, to jeszcze ofensywne zakusy czechowiczan nie przynosiły pożądanego skutku. I to pomimo naprawdę konkretnych szans. Jakub Raszka z dystansu huknął w słupek, po rzucie rożnym w poprzeczkę głową strzelił Damian Zajączkowski, a kolejne uderzenie Szymona Kubicy z nie lada kunsztem odbił golkiper gliwickiej „dwójki”.
 



Co istotne jednak, przegrywając przyjezdni nie zrezygnowali ze swojego sposobu gry, a wysoki pressing na połowie przeciwnika przyniósł wreszcie efekt. W 67. minucie Zajączkowski przedarł się skrzydłem, dograł na 10. metr do Raszki, który całą akcję wykończył. Obie drużyny przy stanie remisowym myślały głównie o zabezpieczeniu własnej bramki, ale jeśli już ktoś próbował szalę przechylić, to byli to zawodnicy z Czechowic-Dziedzic. Także to nie pozostało bez nagrody. W doliczonym czasie błysnął Tomasz Dzida, który zagrał na tyle dokładnie, że mimo gąszczu nóg piłkę wpakował do „sieci” Patryk Mizera. Radość gości była uzasadniona, bo wywieźli z niewygodnego terenu maksymalny łup punktowy cokolwiek zasłużenie.