Co warte odnotowania na wstępie – na składy osobowe obu drużyn rzutował istotnie termin spotkania – w piątkowy wieczór z różnych względów beskidzcy sparingpartnerzy byli solidnie przetrzebieni. Równocześnie jednak obie strony doceniły możliwość odbycia test-meczu przy zaburzonych planach w porównaniu do pierwotnych założeń okresu przygotowawczego.

Mecz rozpoczął się zgoła niespodziewanie od doskonałej szansy ekipy z Zebrzydowic, ale strzał Sebastiana Nowaka obronił Oskar Wybrańczyk. Okazję miał także Grzegorz Kopiec, który jednak nie zdecydował się na strzał mimo dobrej ku temu pozycji. Reprezentant ligi okręgowej zdobył i wreszcie gola. W polu karnym sfaulowany został Szymon Paluch, a Nowak „11” nie zmarnował. Wszystko, co dobre ma jednak swój koniec... – Liczę, że ten sparing wyjdzie nam w ostatecznym rozrachunku na dobre. Ale zdecydowanie zabrakło nas ilościowo i w dalszej fazie meczu nie mieliśmy zbyt wielu sił, tym bardziej, że przecież w środę graliśmy z innym IV-ligowcem – zaznacza Grzegorz Łukasik, szkoleniowiec zebrzydowiczan.
 


Zanim nadeszła przerwa zespół z Landeka wynik wyrównał. W zamieszaniu najlepiej odnalazł się Szymon Kuś, który z pomocą rykoszetu pokonał bramkarza przeciwnika. – Nasza gra niestety zachwycająca nie była. Graliśmy na zasadzie „ja do ciebie – ty do mnie”, w tych poczynaniach brakowało zdecydowania – klaruje Dariusz Kłus, trener IV-ligowca, który inicjatywę przejął po zmianie stron. I strzelał kolejne gole. Bartosz Rutkowski z rzutu karnego przymierzył w następstwie dobrego zachowania w „16” Wojciecha Pisarka, wobec którego przepisy przekroczył Kamil Trzaskoma. Rezultat przypieczętował ładnym strzałem z 13. metra Marcin Habdas, który całą akcję zainicjował przechwytem na prawej flance defensywy.

Triumf Spójni Landek mógł przybrać bardziej znaczących rozmiarów. W poprzeczkę uderzył Filip Moiczek, groźne próby odnotowali również Karol Lewandowski, Daniel Sobas czy Kuś. – Wybredny na tym etapie przygotowań być nie zamierzam. Bardziej przyczepiłbym się do gola, którego po błędzie w obronie straciliśmy – podsumowuje Kłus.