- To nie był dobry mecz w naszym wykonaniu. W pierwszej połowie inicjatywę przejęła drużyna z Tychów. W drugiej połowie zagraliśmy składek zbliżonym do tego, w którym wyjdziemy w pucharowym meczu i niestety brakowało nam skuteczności - mówi trener Spójni, Krystian Odrobiński. 

 

 

Pierwsze trzy kwadranse bezapelacyjnie należały do drużyny "Zetki", która aż dziw, iż na przerwę schodziła bez zdobytej bramki. Trzeba jednak w tym miejscu wyróżnić golkipera Spójni, który kilka razy uratował swój zespół przed stratą bramki. A jeśli nie on, to pomagał... słupek. Finalnie premierowa odsłona gry zakończyła się bezbramkowym remisem. 

 

Zgoła inaczej wyglądało to spotkanie po zmianie stron. Zaraz na początku drugiej połowy dobrej sytuacji nie wykorzystał Daniel Sobas, a gospodarze w odpowiedzi wyszli na prowadzenie. Następnie o bramkę wyrównującą pokusiła się Spójnia, gdy Mateusz Skrobol sfinalizował oskrzydlającą akcję swego zespołu. Chwil kilka później to ekipa z Landek już prowadziła. Karol Lewandowski zaskoczył bramkarza z Tychów precyzyjnym uderzeniem w tzw. długi róg. Decydujący głos należał jednak do "Zetki", która doprowadziła do stanu 2:2 i tym też wynikiem mecz się zakończył, choć w drugiej połowie to Spójnia miała znacznie więcej okazji strzeleckich.