Kuźnia tuż po pierwszym gwizdku arbitra przejęła inicjatywę, przed pierwsze pół godziny panowała na boisku niepodzielnie. – Gospodarze posiadali przewagę optyczną w pierwszej fazie meczu, mieliśmy problem ze skonstruowaniem akcji. Potrzebowaliśmy trochę czasu, aby przyzwyczaić się do sztucznej nawierzchni. Zdobyliśmy przed upływem 30 minuty gola, od tego momentu graliśmy lepiej, mecz się wyrównał. Po zmianie stron oba zespoły miały swoje okazje bramkowe – ocenił wczorajszy mecz Marcin Bednarek, grający szkoleniowiec LKS-u '99 Pruchna.

Faworyt z Ustronia nie sprostał zadaniu. Odpadł z pucharowej rywalizacji na własnym obiekcie. – Przegraliśmy, bo byliśmy nieskuteczni. Bracia Łukasz i Krystian Strachowie przed przerwą mogli rozstrzygnąć mecz, nie wykorzystali trzech dogodnych sytuacji. Po zmianie stron wypracowaliśmy sobie trzy kolejne okazje, ale efekt był podobny. Raz Michał Jopek skierował piłkę do siatki, arbiter odgwizdał jednak spalonego – tłumaczył przyczyny porażki Mateusz Żebrowski, trener Kuźni. – Przystąpiliśmy do tego meczu w nieco odmienionym składzie, co nie zmienia faktu, że do finału chcieliśmy awansować. Przeciwnikowi zależało na tym, aby po serii ligowych spotkań bez gola przełamać się – dodał.

Zespół z Pruchnej w lidze nie zdobył jeszcze żadnego gola, natomiast w pucharze w dwóch meczach sześć. – Do meczów pucharowych zespoły podchodzą trochę inaczej. Wydaje mi się, że Kuźnia nas trochę zlekceważyła. W lidze stwarzamy sobie sytuacje, ale brakuje nam wykończenia, zdecydowania i precyzji. Gole zdobyte w Ustroniu do dobry prognostyk przed niedzielnym meczem z LKS-em Leśna. Liczę na to, że otworzymy strzeleckie konto – zakończył pomeczową wypowiedź trener LKS- u '99.