Felieton: Skutki deklaracji gry amatora. Zawodnicy "na uwięzi", klub panem losu...
Rzymska zasada prawnicza mówi: dura lex, sed lex - twarde prawo, ale prawo. Sens tej sekwencji gołym okiem widoczny jest przy deklaracji gry amatora i zimowych transferach. Zawodnicy w momencie jej podpisania latem zobowiązali się do gry w danym sezonie, w danym klubem. Jakkolwiek brutalnie to nie brzmi, to on de facto wówczas staje się panem ich losu i od jego "łaski" zależy czy piłkarz będzie mógł odejść, czy nie. Na ów przychylność piłkarze-amatorzy nie zawsze mogą liczyć, gdy chcą odejść. Na nic powiedzenie, że z niewolnika nie ma pracownika. Pozostaje pół roku "banicji", bez gry w piłkę nożną.
Są pewne frazy wypowiadane przez naszych rozmówców, które wielokroć pojawiają się w artykułach. Począwszy od "wynik nie odzwierciedla losów meczu", "wiemy nad czym musimy pracować", "wynik w sparingach jest kwestią drugorzędną", aż po "zimą ciężko o transfery"...
Skomplikowany proces zimowych transferów wynika przede wszystkim z założeń deklaracji gry amatora. Status amatora reguluje uchwała zarządu PZPN nr III/21 z dnia... 26 lipca 2002 roku (!). Umówmy się, trochę czasu od tego momentu minęło. Zawodnicy występujący w "okręgówce" są już starsi od niej. Co mówi najważniejszy punkt tej uchwały? - Za amatorów są uznani zawodnicy, którzy z tytułu uprawiania sportu piłki nożnej lub innej działalności z tym związanej nie otrzymali wynagrodzenia, względnie innego świadczenia pieniężnego lub rzeczowego, innego niż zwrot rzeczywistych wydatków poniesionych w trakcie ich udziału w oficjalnych rozgrywkach organizowanych przez PZPN. Koszty podróży i zakwaterowania poniesione w związku z udziałem w meczu oraz wydatki na sprzęt piłkarski, ubezpieczenie i szkolenie mogą podlegać zwrotowi bez podważenia. statusu amatora.
Bądźmy szczerzy, realia są takie, że w niższych ligach pieniądze się płaci. Każdy, kto choć trochę zna się na piłce, wie jak to wygląda w praktyce. Kiedy więc zawodnik z "okręgówki" pobiera pieniądze z klubu to jest jeszcze amatorem, czy już nie? Tu rodzi się pewien problem logiczny, gdyż wobec powyższej uchwały nie, ale przecież podpisał deklarację gry amatora... Z tym problemem organy właściwe tak naprawdę nie zrobiły nic od 2002 roku.
Chyba, że chcemy żyć w idealnym świecie, w którym zawodnicy do poziomu IV ligi nie biorą pieniędzy za swoją grę, wtedy okej.
W przypadku podpisania deklaracji gry amatora zawodnik zobowiązuje się do reprezentowania klubu do końca sezonu rozgrywkowego. Kluczowa kwestia jaka dotyczy zawodników o statusie amatora i jaka znacząco różni ich od zawodników o statusie profesjonalisty to brak możliwości jednostronnego rozwiązania deklaracji amatora zarówno przez zawodnika, jak i przez klub. Zawodnik, który zwiąże się z klubem deklaracją amatora zasadniczo nie może z niego odejść bez zgody tego klubu, aż do zakończenia sezonu rozgrywkowego. Klub więc tak naprawdę staje się panem ich losu i od jego "łaski" zależy czy piłkarz będzie mógł odejść zimą, czy nie. Na ów przychylność piłkarze-amatorzy nie zawsze mogą liczyć, gdy chcą odejść.
Deklaracja gry amatora jest świetna, z punktu widzenia klubów, i klubowi działacze będą bronić tego prawa, co też można doskonale zrozumieć. Deklaracja gry amatora wzorowo broni ich interesy. Gorzej to jednak wygląda z perspektywy zawodników. Przykład głośny w środowisku w ostatnich tygodniach, KS Międzyrzecze, a więc klub, który zawsze w środowisku słynął, jeszcze za kadencji Zdzisława Szczyrbowskiego, że zawsze idzie się z nim dogadać. W ostatnim czasie sporo działo się jednak w KS-ie. Odejście kluczowego sponsora, zmiana trenera, zarządu... Temu nie można odmówić dobrych intencji. Chcą rozwijać akademią klubową, zoptymalizować wydatki, a przy tym utrzymać pierwszą drużynę w "okręgówce". W Międzyrzeczu stają "na głowie", aby zebrać ludzi do gry w "okręgówce".
I tu rodzi się pytanie, co z zawodnikami, którzy grali na jesień w KS-ie? A, no 3/4 drużyny chce odejść. Zawodnicy testują się w innych klubach, gdyż przedstawione im nowe warunki nie spełniały ich oczekiwań. Włodarze klubu jednak im to konsekwentnie blokują, powołując się - a jakże - na deklarację gry amatora.
- Przychodząc do klubu warunki finansowe ustalane były z prezesem Szczyrbowskim. Jednak w zimę zaszły zmiany w strukturach klubu, obecny zarząd nie jest wstanie spełnić oczekiwań zawodników. Nowi włodarze prosili o pozostanie na ich warunkach, które są znacznie mniejsze, i jeśli ich nie zaakceptujemy nie będzie robił żadnych problemów ze zmianą klubu. Te słowa może potwierdzić były trener, Łukasz Błasiak i prawie cała drużyna.
Stan rzeczywisty jest taki, że z nowym zarządem nie ma żadnego kontaktu i blokuje odejścia zawodników. Argument mają taki, że nie puszczą nikogo, dopóki nie będą mieli drużyny seniorskiej, gdzie zawodnicy wprost mówią, że zrobią przerwę i nie będą grać pod barwami Międzyrzecza. Większa część zawodników rozpoczęła przygotowania w innych klubach po rozmowach i zapewnieniach, że nie będzie żadnych problemów. Blokują możliwość rozwoju zawodnika, która część przychodziła dla trenera Błasiaka i z chęcią pomocy klubowi w trudnej sytuacji, a nowy zarząd nie jest wstanie spełnić umowy z zawodnikami i jeszcze utrudnia im zmiany w klubie - dowiadujemy się od jednego z zawodników KS-u.
Podsumowując, zawodnicy przychodząc do klubu latem umówili się na kwotę X, nowy zarząd przedstawił im warunki gorsze finansowo, ci ich nie zaakceptowali i narodził się problem. W przypadku "normalnej" pracy, dana osoba mogłaby w takim układzie opuścić firmę. W przypadku amatorskiego klubu już nie, bo wiążąca jest deklaracja gry amatora i ona nie przewiduje zmiany warunków finansowych.
Bo przecież wszyscy amatorzy grają za darmo.
Swoją drogą to też jest pewien absurd deklaracji gry amatora. Gdy pracujesz w firmie na umowie o pracę na czas nieokreślony to przysługuje trzymiesięczny okres wypowiedzenia. W przypadku, gdy grasz w B-klasie, a klub nie pozwoli ci odejść zimą, nie będziesz grać pół roku w piłkę...
Nie chcemy być arbitrem w sytuacji na linii KS Międzyrzecze - zawodnicy. To jest ich sprawa, a my nie mamy żadnego interesu, by stawać po jakiejkolwiek ze stron, czy aby kogokolwiek oceniać. Oczywiście, zawsze jest dobrze się jakoś "dogadać" i na tej zasadzie zimą są przeprowadzane transfery, ale KS z prawnego punktu widzenia ma prawo "trzymać" zawodników, wedle wspomnianej na wstępie rzymskiej zasady: dura lex, sed lex. Kosztem wizerunku, kosztem opinii środowiska, ale ma takie prawo.
Refleksją jest czy prawo 2002 roku nie wymaga pewnej korekty i adaptacji do obecnych realiów? Czy deklaracja gry amatora i ogólnie status amatora nie jest już pewnym archaizmem wymagającym zastąpienia czymś nowym? To poddajemy do dyskusji czytelników.