– Mamy nagrany przebieg zdarzenia z doliczonego czasu pierwszej połowy i będziemy domagać się wyjaśnienia – mówił naszemu portalowi po meczu Drzewiarza Jasienica w Bełku, szkoleniowiec Ireneusz Kościelniak, nawiązując do zdarzenia, w którym m.in. Daniel Jakowenko został ukarany wykluczeniem z gry. Dziś stosowne pismo zostało przesłane do Śląskiego Związku Piłki Nożnej.

drzewiarz Jedna z kluczowych sytuacji dla losów szlagierowego spotkania IV-ligowego w Bełku miała miejsce w doliczonym czasie pierwszej połowy. Sfaulowany, a następnie celowo nadepnięty przez Dawida Semeniuka został wówczas pomocnik Drzewiarza Daniel Jakowenko, za co prowadzący zawody sędzia Daniel Kruczyński słusznie usunął z boiska piłkarza LKS-u Bełk. Młody zawodnik jasienickiej drużyny z murawy długo nie podnosił się, konieczna była interwencja lekarza. Gdy Jakowenko był w stanie wrócić również został przedwcześnie odesłany do szatni. Pisaliśmy o tym w kilkanaście godzin po sobotnim meczu – TUTAJ.

Z jasienickiego obozu od razu po meczu napłynęły sygnały, że klub będzie domagał się wyjaśnienia zaistniałej sytuacji. – Mamy nagrany przebieg zdarzenia z doliczonego czasu pierwszej połowy i będziemy domagać się wyjaśnienia – tłumaczył nam trener Ireneusz Kościelniak.

Dziś do Śląskiego Związku Piłki Nożnej w Katowicach przedłożone zostało pismo wraz z materiałem filmowym, w oparciu o które władze Drzewiarza proszą o rozpatrzenie całego zdarzenia. Klub przywołuje ponadto sytuację, w której kontuzji kostki wymagającej przewiezienia do szpitala nabawił się Konrad Pala, zwracając uwagę na brak odpowiedniej reakcji głównego arbitra zawodów IV-ligowych.

– Liczymy, że właściwa komisja uwzględni przesłany materiał w trybie pilnym, bo inaczej będziemy musieli w najbliższym meczu radzić sobie bez dwóch ważnych dla nas młodzieżowców – zaznacza szkoleniowiec jasieniczan, który dodaje, że klub z Jasienicy nie zastanawiał się nad wnioskowaniem o powtórzenie meczu, po którym dystans między czołowymi zespołami IV ligi śląskiej, grupy 2 wzrósł do 10 punktów. – Nie ma do tego podstaw. Gole rywale strzelili prawidłowo, a siły były wtedy wyrównane. Czerwona kartka dla Jakowenki mocno pokrzyżowała nam szyki, ale lider rozgrywek był lepszy w drugiej połowie – twierdzi Kościelniak.