Środowy mecz w hali pod Dębowcem ostatecznie rozwiał nadzieje bielskiego środowiska siatkarskiego na rychły powrót BBTS-u do Plus Ligi. Podopieczni Pawła Gradowskiego w fatalnym stylu ulegli 0:3 Ślepskowi Suwałki, ani razu nie potrafiąc pokonać przeciwnika w rywalizacji do 3 wygranych w fazie play-off.

Wobec kolejnego nieudanego sezonu oczekiwać można by zmniejszenia wsparcia finansowego dla klubu ze strony samorządu. Czy istotnie kurek z pieniędzmi dla BBTS-u może zostać już teraz przykręcony? – Podejście do tematu może być dwojakie. Jeżeli będziemy finansować działania klubu, to szansa na powrót do Plus Ligi jest. Natomiast w momencie, gdy tego wsparcia nie będzie, to szanse maleją do zera. Jestem zwolennikiem pomocy z kilku powodów. Miasto zyskuje pod względem promocyjnym, poza tym inwestujemy w młodych zawodników, którzy w BBTS-ie są – komentuje radny Roman Matyja, przewodniczący komisji budżetu, strategii i rozwoju gospodarczego.

Po zakończonym klęską spotkaniu ze Ślepskiem to właśnie bielski radny z perspektywy... parkietu ogłosił podpisanie nowego, 3-letniego kontraktu z liderem drużyny Olegiem Krikunem. Rosjaninowi, według naszych informacji, zagwarantowano tym samym wypłatę na poziomie około 750 tys. zł we wspomnianym okresie nadchodzących sezonów. – Informację miał przekazać pan prezydent, ale z racji innych obowiązków nie mógł pojawić się na meczu – wyjaśnia Matyja. – Każdy, kto obserwuje wnikliwie grę BBTS-u widzi, że wyniki dobre są wtedy, gdy Krikun jest w formie. To niekwestionowany lider tej drużyny, a młodzież takiej postaci w klubie potrzebuje. Moim zdaniem warto opierać zespół o tego siatkarza. Gdy ma swój dzień właściwie sam potrafi wygrać mecz. Nowy kontrakt dla Krikuna to decyzja w pełni akceptowalna – mówi nasz rozmówca.

W bielskim klubie nie widać jak dotąd znaczących zmian po objęciu fotela prezesa przez Mirosława Krystę, który zastąpił pełniącego te obowiązki przez lata Piotra Pluszyńskiego. Wciąż fatalna jest frekwencja podczas domowych potyczek BBTS-u. – Jest mi bardzo przykro widząc kilkaset, a czasem i mniej kibiców na meczach. Ale tak to już jest, że ludzie przychodzą chętniej, gdy są duże sukcesy. Sam jestem tylko kibicem, a nie super specjalistą od siatkówki, dobrze życzę klubowi i mam nadzieję, że koncepcja zmian, która się tam pojawia zwiastuje coś pozytywnego. Miasto będzie czuwać nad tym, co się tam dzieje. Przypomnę, że poprzedni prezes proszony był o zreferowanie działalności klubu i nie został pozytywnie odebrany, dlatego też nastąpiła zmiana. Na razie sportowego efektu nie ma, ale trzeba z nadzieją patrzeć w przyszłość i dać klubowi szansę w kolejnym sezonie – podsumowuje Roman Matyja.