Lider na kolana nie powalił. Ale swoje zrobił
GKS Radziechowy-Wieprz podejmował wczoraj na własnym obiekcie piłkarzy z Wodzisławia Śląskiego. Faworytem spotkania była oczywiście liderująca Odra.
Już po pierwszej połowie było wiadomo, że piłkarze Odry wywiozą z Radziechów prawdopodobnie komplet punktów. Nie dość, że prowadzili 2:0, to jeszcze grali w przewadze jednego zawodnika. Ale od początku.
Podopieczni Tomasza Wróbla po raz pierwszy dali się zaskoczyć w minucie 13. Wówczas piłkę do siatki po uderzeniu głową skierował Adrian Tabala. Hiszpański snajper patent na Wojciecha Barcika znalazł również chwil kilka później - a dokładniej w minucie 20. Sytuacja gospodarzy jeszcze bardziej się skomplikowała, gdy czerwoną kartkę ujrzał Robert Lapczyk i Fiodory musiały sobie radzić w 10.
- Wbrew pozorom w drugiej połowie, grając w osłabieniu, wyglądaliśmy zdecydowanie lepiej. Mieliśmy swoje sytuacje, była walka, determinacja i serce zostawione na boisku. Zabrakło tylko bramek - podkreśla Wróbel. Zawodnicy GKS-u kontakt w meczu z liderem z Wodzisławia Śląskiego mogli złapać m.in. po uderzeniach Wojciecha Drewniaka i Remigiusza Mrózka, lecz ich próby w ostatnim momencie blokowali rywale. Niewiele do szczęścia zabrakło także Karolowi Rozmusowi.
- Szczerze mówiąc spodziewałem się więcej po liderze. Nie było widać wielkiej różnicy poziomu - zauważa szkoleniowiec Fiodorów, martwiąc się jednocześnie, bo kontuzji doznał Karol Kubieniec.