Rotuz, jako beniaminek, dał się poznać w tym sezonie z bardzo pozytywnej strony. Wygrywał mecz z takimi rywalami jak m.in. LKS II Goczałkowice-Zdrój czy GLKS Wilkowice. Ewidentnie bronowianom lepiej gra się w roli "underdoga", gdyż kiedy to oni mają status faworyta, to dzieją się nieprzewidywalne rzeczy. Rotuz w minioną sobotę zremisował 4:4 z LKS-em Wisła Wielka, a wcześniej przegrał z LKS-em Studzienice, czyli z ekipami, które będą się bić o utrzymanie w Lidze Okręgowej Bielsko-Tyskiej. 

 

 

- Zabieramy punkty faworytom, a oddajemy drużynom z dolnej części tabeli. Porównanie do Janosika nasuwa się samo. Ciężko gra się nam z takimi przeciwnikami, jak LKS Studzienice czy teraz ekipa z Wisły Wielkiej. Łącznie z tymi drużynami straciliśmy aż 8 bramek, które będą mi się śnić do rewanżu. Nasza ilość błędów indywidualnych w tych spotkania sprawia, że daliśmy im nowe nadzieje - stwierdził niepocieszony po ostatnim gwizdku arbitra trener beniaminka, Jakub Kubica. 

 

Drużyna z Bronowa może mieć do siebie spore pretensje po starciu z LKS-em Wisła Wielka, gdyż aż 3 razy wychodziła na prowadzenie. - I to powoduje u nas spory niedosyt. Nie mogę odmówić zaangażowania moim zawodnikom, ale rywale wykorzystali każdy nasz błąd. Kiedy 3 razy prowadzisz w meczu, to kiedy on kończy się remisem, to jest to ewidentnie strata 2. punktów - dodaje Kubica.