Idzie młodość! Franciszek LiszkaRadosław Zając od pierwszego gwizdka arbitra otrzymali dziś szansę gry od trenera bielszczan Jarosława Skrobacza. Czy to już z myślą o budowaniu drużyny na rozgrywki II-ligowe w kolejnym sezonie? Zbyt wielkiego ryzyka, a tym bardziej przesady w owej tezie nie ma. Podbeskidzie pod Wawelem niemal ostatecznie pogrzebało swoje szanse na uniknięcie losu spadkowicza...

Jak można było się spodziewać piłkarze "Białej Gwiazdy" z animuszem do meczu przystąpili. Wynik otworzyć winni w 5. minucie. Główkę Alana Urygi obronił Patryk Procek, a dobijający Angel Rodado koszmarnie chybił z bliska. To, co nieuchronne stało się w 16. minucie, gdy poprawkę uderzenia Angela Baeny sfinalizował Jesus Alfaro. Cóż z tego, że w 26. minucie "Górale" wyrównali za sprawą sprytnego loba Miroslava Ilicicia z okolic 20. metra, skoro kilka minut później Wisła wróciła na prowadzenie. Bartosz Jaroch przytomnie zgrał piłkę głową do Rodado, który tym razem skutecznością się wykazał. Z tej odsłony na wspomnienie zasługuje również uderzenie Baeny w słupek z 40. minuty, podobnie jak i rezultat potwierdzające wyższość drużyny aspirującej do ekstraklasowego awansu.

Po przerwie, choć obie ekipy miały swoje cele i potrzeby, to Wisła niemal wyłącznie atakowała i stwarzała zagrożenie najczęściej przy stałych fragmentach. Gola się gospodarze długo nie mogli doczekać, ale trzeba też nadmienić, że bielskiej drużynie szczęście sprzyjało. "Skasowany" po analizie VAR został wcześniej zaordynowany rzut karny po ręce Piotra Tomasika w "16", sędzia nie uznał też miejscowym gola. Ale co się odwlecze... W 93. minucie pomyłkę zaliczył Matej Senić, akcja rozprowadzona została natychmiast, a Patryk Gogół idealnej szansy nie zaprzepaścił - 3:1 i niemal nieodwołalnie koniec złudzeń na zachowanie I-ligowego bytu.

A na finiszu potyczki nadeszła jeszcze inna zła wiadomość - ze składu Podbeskidzia na najbliższe 2 mecze wypadł Daniel Mikołajewski, gromadząc już 12. kartkę w sezonie.