Kolejna odsłona wtorkowej STREFY WYWIADU przybrała nietypową formę. Tym razem prezentujemy zapis rozmowy z Anitą Kubicą-Bąk – byłą judoczką, medalistką mistrzostw Europy i Polski oraz jej córką Dagmarą Bąk, która niemal całe życie poświęciła gimnastyce artystycznej. W wieku 17 lat Dagmara, reprezentantka Polski podjęła decyzję o... zawieszeniu kariery. Poniżej pierwsza część rozmowy.  

dagmara bakDagmara Bąk - czwarta z lewej

SportoweBeskidy.pl: Gimnastyka artystyczna, czyli... dyscyplina, duża ilość żmudnych ćwiczeń, smukła sylwetka... Anita Kubica-Bąk: Byłam związana z judo, gimnastyka artystyczna to zupełnie inna dyscyplina, przede wszystkim ze względu na wczesny wiek rozpoczęcia treningów. Co prawda w dzisiejszych czasach niemal w każdej dyscyplinie szkolenie rozpoczyna się dużo wcześniej niż kilka czy kilkanaście lat temu, ale treningi mają głównie charakter zabawowy. W gimnastyce jest inaczej. Przyznać muszę, że również trenowałam gimnastykę artystyczną i sportową, następnie, w wieku 10 lat zapisałam się na judo. Pamiętam, że pierwsze sukcesy pojawiły się po trzech, czterech latach treningów, pierwsze medale w wieku 15 lat. Można powiedzieć, że byłam wówczas ukształtowaną zawodniczką, wiedziałam czego chcę. W gimnastyce sukcesy przychodzą dużo wcześniej. Dagmara treningi rozpoczęła, gdy miała 4 lata. Trenowała początkowo dwa razy w tygodniu. W wieku 7 lat treningi miała codziennie. Rodzic swoje życie musi wtedy ułożyć pod zajęcia córki. Nie było mowy o odpuszczeniu obozu zimowego i letniego. W innych dyscyplinach, jeśli dziecko nie nie może jechać na zgrupowanie, nic wielkiego się nie dzieje, wraca do treningów i tyle. W gimnastyce każda nieobecność była dużą stratą. Całe nasze życie rodzinne było podporządkowane treningom, Dagmara najczęściej w wakacje czy ferie z nami  nigdzie nie jeździła. W grę wchodził tylko lipiec, to był jednym okres, w którym miała trochę czasu wolnego. Teraz ma 17 lat, 10 lat temu podporządkowałyśmy wszystko gimnastyce. Gimnastyka to bardzo trudny sport. Do 11, 12 roku życie wszystkie dziewczynki chcą ćwiczyć, każdej wydaje się, że to jest piękna zabawa. Szkoła nie absorbuje jeszcze tak bardzo ich uwagi. Problemy pojawiają się wraz z dorastaniem i przejściem do gimnazjum, wzrasta ilość nauki, a trenuje się nadal codziennie, po trzy godziny. W tym momencie z dziewczynkami powinien pracować psycholog, a w żadnym klubie nie ma takiej osoby. Trenerzy nie zawsze są przygotowani do takiej roli. Gimnastyka wiąże się z dyscypliną, podobnie jak balet. Upraszczając temat, do 12 roku życia dziewczynki zazwyczaj słuchają trenerki. Później dochodzi do różnych sytuacji, jeśli któraś szybciej się rozwija, ma wojowniczy charakter, to pojawiają się problemy.

Gimnastyka jest moim zdaniem pięknym sportem, chyba najpiękniejszym. Przyjemnie ogląda się występy sportowców, których ruchy są dopracowane niemal do perfekcji. Wdzięk, gracja, koordynacja, gimnastyka gwarantuje odczucia estetyczne na najwyższym poziomie. Ciężki trening, dużo wyrzeczeń, dyscyplina, to druga strona medalu.

Dagmara Bąk: Dyscyplina jest bardzo ważna. Przede wszystkim trzeba dbać o sylwetkę, aby na macie ładnie się prezentować. Przy moim wzroście powinnam ważyć 44 kg. Na pewnym etapie ważyłyśmy się codziennie, im bliżej zawodów tym częściej, np. cztery razy dziennie. Przed treningami i po treningach.

SportoweBeskidy.pl: Rola rodzica... A.K-B.: Rodzice często mówią, że nie wiążą przyszłości dziecka z gimnastyką, ale jeśli codziennie przyjeżdżają z nim na trening, to nie do końca tak jest. Ponadto w młodym wieku zawodniczki często osiągają pierwsze sukcesy. Dagmara z Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży pierwszy medal przywiozła, gdy miała 8 lat. To jest coś. Porównałam jej wyczyn z moim, czyli wspomnianym medalem w wieku 15 lat. To wpływa na wyobraźnię rodziców. Ja trenowałam trzy razy w tygodniu, na późniejszym etapie codziennie. Postęp był widoczny, sukcesy się pojawiły. Córka trenowała od dziecka niemal codziennie, jednostkowo dłużej ode mnie, to mnie trochę zmyliło. Po pierwszych sukcesach widziałam córkę w roli przyszłej mistrzyni. 

SportoweBeskidy.pl: Wyjazd do Gdyni... A. K-B.: W wieku 12 lat pojawił się problem. Trenerka stwierdziła, że Dagmara nie chce już ćwiczyć, że nie zawsze jest na treningu uśmiechnięta. Wyrzucała ją z zajęć. Nam Dagmara mówiła, że nadal chce ćwiczyć. Rodzic w przebieg treningów nie może ingerować, nie może ich obserwować, co było na początku dla mnie szokujące. W gimnastyce jest „ściana”, im mniej z trenerem się rozmawia, tym lepiej. Stanęłyśmy przed dylematem, koniec przygody z gimnastyką albo... wyjazd do Gdyni. Trudno powiedzieć, że 12-latka podjęła samodzielną decyzję, ale bardzo chciała jechać, chciała zostać mistrzynią Polski. Bardzo trudno w Polsce zaistnieć w gimnastyce. Dziewczynki po pierwszych sukcesach mają duże ambicje, następnie następuje zderzenie z rzeczywistością. Najlepsza szkoła jest w Gdyni, to tam szkolą się najlepsza zawodniczki, tam trafiają największe talenty. Wynajęłam w Gdyni mieszkanie i z córką przeprowadziłyśmy się na drugi koniec Polski. Nie było łatwo dostać się do tej szkoły. Gdy zmieniałyśmy klub, zależało nam na pracy z odpowiednim trenerem. Ja do dzisiaj mam kontakt ze swoimi trenerami, zawsze mogę porozmawiać, poradzić się. 

D.B.: Chciałam nadal ćwiczyć. Mając 12 lat zmieniłam otoczenie, chciałam jechać do Gdyni, byłam do tego rozwiązania przekonana. Zostawiłam w Bielsku całą rodzinę, dwójkę rodzeństwa. Mama mieszkała ze mną na zmianę z babcią. Do domu przyjeżdżałam raz na dwa miesiące. W Gdyni jest Szkoła Mistrzostwa Sportowego, w której uczą się najlepsze zawodniczki w naszym kraju. Tok nauki podporządkowany jest gimnastyce i koszykówce. Tam są najlepsze warunki do treningów. Wstawałam rano, o godzinie 7:30 rozpoczynałam pierwszy trening. To była rozgrzewka, dużo klasyki, baletu, rozciągania. Zajęcia trwały 2 godziny, czasami były dłuższe. Następnie miałam lekcje do okolic godziny 15:00. Po lekcjach drugi trening, trwał do 3 godzin. Przez dwa lata trenowałam indywidualnie z panią Ewą Gustafsson. Treningi odbywały się także w soboty, zazwyczaj były dłuższe.

Nie każdy trener próbuje rozmawiać z zawodniczkami, wypracować nić porozumienia i przyjaźni. Bardzo dobrze współpracowało mi się z panią Ewą Gustafsson, która była dla mnie jak przyjaciółka. Idąc na trening wiedziałam, że oddaję się w dobre ręce, to mnie dodatkowo mobilizowało, ufałam jej. Wiedziałam, że jak każe mi zrobić 100 powtórzeń, a przy 60 będą miał dość, to zacisnę zęby i zrobię 100. Była dla mnie wsparciem, muszę to podkreślić.

Bardzo chciałam zdobyć medal mistrzostw Polski, zależało mi na indywidualnym sukcesie. Drużynowo wywalczyłyśmy w 2011 roku drugie miejsce, natomiast indywidualnie byłam czwarta. Trochę mi zabrakło do medalu, ale byłam zadowolona ze startu. Potem oddałam się całkowicie zbiorówce, pożegnała się z panią Ewą. dagmara bąk. SportoweBeskidy.pl: Układy zbiorowe... A.K-B.: Po okresie pracy indywidualnej w gimnazjum, Dagmara trafiła pod opiekę Marii Mrozińskiej, która opiekowała się kadrą Polski, tzw. zbiorówką. Drużynę stanowiły dziewczyny, które przygotowywały się do olimpiady. Kwalifikacja na igrzyska do Rio była celem tego zespołu. W Polsce jest tylko jedna drużyna, która startuje w zawodach rangi mistrzowskiej. Najwyższa półka, można powiedzieć. Praca indywidualistek różni się od pracy w zespole. 

D.B. Z dziewczynami z zespołu mieszkałyśmy wspólnie w wynajmowanym dla nas mieszkaniu. Razem jeździłyśmy na treningi, do szkoły. Było nas na początku osiem, w różnym wieku. Ja miałem 15 lat, najstarsze dziewczyny 19, 20. Z kilku indywidualistek trenerka musiała stworzyć zespół. Początki nie były łatwe, pojawiały się nieporozumienia, nie mogłyśmy się dogadać. W zbiorówce wszystko trzeba robić identycznie, a to wymaga większego nakładu pracy. Wystarczyło, że jedna zawodniczka miała gorszy dzień, bolała ją głowa, plany treningowe były wtedy trudne do realizacji.

A.K-B.: Dziewczyny miały wtedy opiekunkę, dużo im pomagała, ale większość codziennych czynności, takie jak pranie, sprzątanie, czy zakupy należały do ich obowiązków. W wieku 15 lat Dagmara musiała zmierzyć się z tym wszystkim. Byłam trochę przerażona, nasz kontakt ograniczał się do rozmów telefonicznych. W perspektywie pojawiła się walka o wyjazd na olimpiadę do Rio de Janeiro. 

P.S. Drugą część rozmowy, w której poruszone zostały tematy występów w reprezentacji, olimpiady oraz kontuzji niweczących wieloletni trud, opublikujemy jutro.

Anita Kubica-Bąk: była zawodniczka Gwardii Bielsko-Biała, brązowa medalistka mistrzostw Europy w judo w 1993 roku, drużynowy brąz mistrzostw Europy, trzecie miejsce podczas Akademickich Mistrzostw Świata, medale mistrzostw Polski, m.in. trzy złote.

Dagmara Bąk: dwukrotna uczestniczka mistrzostw świata w wieloboju drużynowym: Kijów 2013 – 21. miejsce, Izmir 2014 – 20. miejsce, 5. miejsce podczas Pucharu Świata w Mińsku (2013), 1. miejsce podczas Baltic Cup (2014), Ogólnopolska Olimpiada Młodzieży w Krakowie – 3. miejsce, drużynowe wicemistrzostwo Polski (2011).

Rozmawiał: Krzysztof Biłka