Było to zatem starcie dwóch beniaminków w ligowej stawce, które nie bez przesady określić należy z perspektywy 90-minutowej rywalizacji mianem wyrównanego. Tylko w 61. minucie piłka przekroczyła dziś linię bramkową. Błażej Bawoł rozprowadził zespołową akcję na skrzydło do Bartłomieja Szołtysa, który zagrał przed „świątynię” MKS-u. W newralgicznym miejscu błąd popełnił jeden z defensorów, pechowo z punktu widzenia lędzinian zaskakując własnego golkipera.
 


Zysk strzelecki Błyskawicy można zarazem określić jako zasłużony, bo wcześniej gospodarze dogodne sytuacje potrafili sobie wypracować. Bramkarz MKS-u sparował dobre uderzenie Dominika Szczęcha w premierowej odsłonie spotkania, a krótko przed golem bliźniacze zagranie B. Szołtysa, jak to dające miejscowym bramkę, instynktownie zostało przez golkipera odbite. Lędzinianie szczęścia szukali przy licznych stałych fragmentach, zaś realne zagrożenie dla Patryka Zapały przyniósł strzał z 75. minuty w poprzeczkę.

– W tabeli jest ogromny ścisk, każdy zdobywa swoje punkty, więc i my musimy. Tym bardziej cieszy, że pokonaliśmy rywala, który ostatnio notował dobrą passę – ocenił dzisiejszą potyczkę szkoleniowiec drogomyślan Krystian Papatanasiu.