Bielszczanie nie byli faworytem pucharowego starcia z rezerwami Górnika Zabrze, co nie przeszkodziło im w pokonaniu rywala 3:2 po ciekawym meczu na „Górce”. – Mieliśmy od samego początku sporo sytuacji bramkowych. Chcieliśmy wysoko odbierać piłkę i to się nam udawało. Często jest tak, że jak nie udokumentujesz bramką swojej przewagi, to gola stracisz. I tak właśnie się stało, ale to nie zmieniło naszego sposobu gry. Ten zespół wciąż wierzył, że może wygrać i to przyniosło ostatecznie efekt, jaki chcieliśmy uzyskać – opowiada Marek Sokołowski, szkoleniowiec „dwójki” Podbeskidzia.

Do wspomnianej konfrontacji gospodarze przystąpili osłabieni brakiem wyróżniających się młodych zawodników, których na mecz powołał trener I-ligowego Podbeskidzia Jarosław Skrobacz. – Zagrał mniej grający ostatnio Samuel Nnoshiri, Marco Siverio Toro po raz pierwszy wystąpił od początku. Daliśmy sobie radę – dodaje Sokołowski, nie szczędząc również pochwał pod adresem niespełna 17-letniego golkipera Sebastiana Zajaca. – Zaliczył mega występ. Widać, że czuje się pewnie, a powołanie do kadry Słowacji na Mistrzostwa Europy do lat 17 tylko go wzmocniło. Wspomnę o jednej sytuacji – jest 89. minuta, wynik „stykowy”, a tak młody bramkarz wychodzi odważnie w okolicę 16. metra, krzyczy „moja” i pewnie łapie piłkę. Tak postępują bramkarze nietuzinkowi, z charakterem – komentuje trener bielskiego IV-ligowca.

Przy okazji opisanego starcia pucharowego testowany był system VAR, który wprawdzie często znajdywał zastosowanie, ale – to ciekawostka – nie zawsze okazywał się pomocny i uwzględniający wszystkie kluczowe zdarzenia boiskowe. – Gol na 2:2 dla Górnika padł po rzucie karnym, którego poprzedziło wznowienie gry przez jednego z piłkarzy. Analizy wideo pokazały, że piłka się toczyła i gra powinna zostać wstrzymana. VAR tego jednak nie sprawdzał, tylko sytuację przewinienia w „16”. Bramka na 1:0 dla przeciwnika też nie musiała być uznana, bo piłka odbiła się od ręki. Faktem jest, że zawodnik trzymał ją wzdłuż ciała i to nie on strzelił gola, bo gdyby tak było to sędzia nie uznałby jej. Generalnie było to jednak dla wszystkich fajne przeżycie i zderzenie z nowinką, która jest obecna w dzisiejszym futbolu – nadmienia nasz rozmówca.

Czy drużyna walcząca o mistrzostwo IV ligi śląskiej mierzy także w to, aby jak najdalej zajść w wojewódzkim Pucharze Polski? – Widzę po zawodnikach, że liczą, iż coś osiągną. Nie przegraliśmy tej wiosny i zamierzamy taką serię podtrzymać jak najdłużej. Nie będziemy niczego odpuszczać. Mamy teraz spore nawarstwienie meczów i potrzebujemy wszystko dobrze poukładać, aby nie zaprzepaścić tego, co wypracowaliśmy – mówi trener rezerw Podbeskidzia, sposobiących się już do wyjazdowej potyczki ligowej w Czechowicach-Dziedzicach.