Stawka być może nieco spętała poczynania obu drużyn, a pierwsza połowa kibicom w Ustroniu specjalnych wrażeń nie przysporzyła. Niemniej jednak bliżej powodzenia, aby zaliczkę zdobyć byli gospodarze. Kuźnia kilka razy przebywała w pobliżu „świątyni” strzeżonej przez Patryka Zapałę, ale ten świetnie „czytał” intencje dogrywających przed bramkę Jakuba Bujoka, Jakuba Fiedora i Joao Pedro. – Szkoda, bo były to takie okazje, które mogły nam przynieść gola i zapewne inaczej potoczyłyby się losy drugiej części – zaznacza Ryszard Kłusek, szkoleniowiec ustrońskiej drużyny.
 


Sobotni konkurenci zamienili się stronami po kwadransie przerwy, a boiskowe wydarzenia nabrały rumieńców po otwarciu rezultatu. Dokonali tego futboliści Błyskawicy. Marcin Jasiński dośrodkował wzdłuż bramki, a z bliska akcję zamknął Błażej Bawoł. – Zagęściliśmy środek pola i nie dopuszczaliśmy już rywala do sytuacji. Sami częściej kreowaliśmy swoje sytuacje i nieźle nam to wychodziło – mówi trener przyjezdnych Krystian Papatanasiu.

Dobra gra drogomyślan została potwierdzona w 69. minucie. Po rzucie z autu piłkę „przegłówkował” B. Bawoł, a w polu karnym najlepiej odnalazł się Daniel Krzempek. Prowadzenie 2:0 utrzymało się do 80. minuty, gdy „z wapna” celnie przymierzył Michał Pietraczyk. Było to jednak wszystko na co stać było tego dnia Kuźnię. Gospodarze żałować mogli, że w 94. minucie po zgraniu Joao zbyt mocno z okolic „16” uderzył Mikołaj Wania. Ale i Błyskawica mogła dorobek podreperować. Uderzenie Alana Pastuszaka czy dogranie Dominika Szczęcha do Krzysztofa Koczura nie miały jednak odpowiedniej precyzji.