– Mam nadzieję, że będzie teraz więcej wiary w zespole i rozpoczniemy jakiś nowy rozdział. Fajnie jednak, gdybyśmy zdobywali punktów w nieco mniejszych nerwach – uśmiecha się szkoleniowiec Spójni Mateusz Wrana, który dziś znów do samego końca spotkania nie mógł być pewny rezultatu, jaki jego podopieczni osiągną.

Gospodarze mieli na wstępie sporo animuszu, atakowali w sposób dla siebie obiecujący, ale... gola stracili już w 6. minucie. Ekipa z Ornontowic akcję przeprowadziła prawą flanką, defensywa Spójni nie ustrzegła się pomyłek, a uderzenie nie do końca czyste zaskoczyło Kacpra Danę. Na całe szczęście w 12. minucie nastąpiła perfekcyjna odpowiedź. Po wrzucie z autu na strzał z dystansu zdecydował się Mateusz Skrobol i była to decyzja wyborna. Wykonanie – jednakowoż. Niezłą dyspozycję miejscowych wkrótce potwierdzić mogli Kamil Jonkisz czy Wojciech Pisarek, którzy dobre okazje bramkowe marnowali.

Landeczanie do strzelenia zwycięskiego gola usilnie dążyli po przerwie. Próbował m.in. Miłosz Misala sprawdzając czujność golkipera Gwarka, z kolei uderzenie Marcina Habdasa obrońcy przeciwnika wyekspediowali z linii bramkowej. Zbliżała się nieuchronnie końcówka spotkania, a te w sezonie bieżącym zupełnie nie toczyły się po myśli Spójni... Tym razem los do zespołu z Landeka się uśmiechnął. W 90. minucie Piotr Tomiczek zagrał do Daniela Sobasa, ten popędził z piłką kilkanaście metrów i skierował ją przed „świątynię” Gwarka. Czyhał na to dogranie Misala, ale uprzedził go jeden z obrońców ornontowickiej drużyny, pakując futbolówkę do własnej bramki ku zrozumiałej satysfakcji „naszego” IV-ligowca.

– Finisz meczu wreszcie jest taki, jakbyśmy sobie tego życzyli, bo na zmęczeniu wyrwaliśmy te punkty. Ale nad skutecznością musimy popracować – ocenia trener Spójni.