Rywalizację na dystansie przeszło 28 kilometrów kolarz pochodzący z Kóz zakończył na 19. pozycji. Już po opadnięciu emocji Bartłomiej Wawak start olimpijski ocenił pozytywnie. – O dziwo jestem zadowolony z siebie, bo szczerze mówiąc nie widziałem czego mogę się spodziewać. Szczerze, był to chyba najcięższy wyścig, jaki jechałem. Nie spodziewałem się takiego tempa bez żadnych przestojów, a do tego jeszcze te stromizny i wąskie ścieżki – zauważa kozianin.
 



Jak dodaje, istotny był sam początek wyścigu, w którym szybko wyklarowała się czołówka. Wawaka w niej zabrakło... – Po starcie trochę nie mogłem się odnaleźć w stawce i złapać właściwego rytmu. Ale to głównie wina stresu i presji, które ciężko było mi okiełznać – przyznaje biało-czerwony „rodzynek” w męskim gronie kolarzy górskich podczas Igrzysk Olimpijskich w Tokio. – Cieszy mnie fakt, że dałem z siebie wszystko i pojechałem tyle, ile mogłem. Zrealizowałem swój założony cel na ten wyścig i skończyłem go na miejscu w przedziale 10-20., z czego mogę być zadowolony – kontynuuje Wawak.

Zapowiada zarazem, że z popełnionych błędów wyciągnie odpowiednie wnioski. Efektem tego mają być nie tylko wzmożone starania o wyjazd do Paryża w roku 2024, ale i znacznie lepszą lokatę. – Chcę powalczyć o coś więcej – odważnie zapowiada kolarz górski poprzez media społecznościowe.