Już na wstępie starcia w Łękawicy w doskonałej sytuacji po wrzutce Damiana Chmiela znalazł się Haris Kadrić, jednak z bliska w piłkę nie trafił. W tej samej odsłonie spotkania strzały w kierunki „świątyni” Orła oddawał Chmiel, ale futbolówka za nic w siatce wylądować nie chciała... – Nasz brak finalizacji napędził przeciwnika, który ambitnie walczył. W połączeniu z wyprowadzanymi kontrami dało to mu pożądany efekt – ocenia Adrian Olecki, szkoleniowiec bielszczan, którzy rewanżowej połowy meczu nie zaliczą do udanych.

W 52. minucie gościom przydarzyła się strata, a Kamil Małolepszy dokonał egzekucji. Sytuacja powtórzyła się w minucie 78., gdy Jakuba Brańczyka pokonał Robert Mrózek, po którego strzale piłka skozłowała jeszcze na nierówności myląc golkipera rezerw Podbeskidzia. Lider tymczasem wciąż próbował coś z przodu wskórać, ale celowników dobrze nastawionych goście nie mieli. Główkował Chmiel, kilka uderzeń oddał Giorgi Merebaszwili – wszystkie te wysiłki zdały się na nic i po raz pierwszy w bieżącym sezonie IV ligi śląskiej bielski zespół zakończył mecz bez żadnego bramkowego łupu.