Spotkanie Mitechu z ekipą z Piaseczna okazało się dla gospodyń trudne głównie z uwagi na... warunki pogodowe. W aurze deszczowej, na boisku wymagającym, żywczanki wykonały plan.

kuta mitech Być może losy potyczki 7. kolejki miałyby inne koleje, gdyby nie szybko strzelony gol przez zespół z Żywca. Już po 180 sekundach Mitech posiadał cenną zaliczkę. Zanim sędzia zawodów odgwizdała koniec pierwszej połowy miejscowe jeszcze dwukrotnie umieszczały futbolówkę w „świątyni” GOSiRKi Piaseczno. – Próbowałyśmy operować piłką i mimo ciężkich warunków w pierwszej połowie to się udawało. Później miałyśmy trochę sytuacji, głównie po dograniach z bocznych sektorów boiska, ale brakowało właściwego ich zamknięcia. Po zmianach w składzie, których było aż pięć też nasza gra wyglądała inaczej, choć poprawnie – komentuje sobotnie starcie Beata Kuta, trenerka żywieckiego zespołu.

Czwartą drużynę w tabeli Ekstraligi czeka teraz rywalizacji z Czarnymi Sosnowiec, bodaj najlepszym z beniaminków w tym sezonie. Wskazuje to przynajmniej tabela, w której różnica między Mitechem a sosnowiczankami to tylko trzy „oczka”. – Od kilku lat Czarni są naszym stałym sparingpartnerem. Dotychczas wyglądało to różnie, ale sparingi to zupełnie coś innego, niż mecze o punkty. Wyjazdowe spotkania zawsze są trudne. Takiego się spodziewamy w sobotę – klaruje trenerka piłkarek Mitechu.