Żywiecka Koszarawa rozbiła na własnym boisku LKS z Bestwiny. Wynik 7:0 mówi sam za siebie. Co po meczu powiedzieli szkoleniowcy obu zespołów? Sala (Copy) Trener Sławomir Szymala w premierowej odsłonie musiał dokonać dwóch wymuszonych zmian. Obojczyk złamał Mateusz Małaczek, meczu nie dokończył także Mateusz Radwański. Goście stracili zatem dwóch zawodników, w pierwszej połowie także trzy gole, po przerwie cztery kolejne. – Przeszliśmy obok meczu. Katastrofa w naszym wykonaniu. Zagraliśmy słabo, w całym spotkaniu wypracowaliśmy sobie jedną sytuację strzelecką – mówi niepocieszony Szymala.

Gospodarzy do efektownego zwycięstwa poprowadził Rafał Hałat, autor trzech goli i dwóch asyst. – Cały zespół zasługuje na słowa uznania. Zawodnicy byli skoncentrowani i zmotywowani. Grali dla siebie, od początku do końca na niezłym poziomie. Rywal tylko w końcówce miała optyczną przewagę. Chcieliśmy pokazać, że miejsce Koszarawy w tabeli nie oddaje potencjału drużyny – klaruje Tomasza Sala, szkoleniowiec zespołu z Żywca.