– Nie ma co ukrywać – liczyliśmy na zwycięstwo. I oceniając mecz z perspektywy pełnych 90. minut mieliśmy z gry więcej od przeciwnika – zaznacza na wstępie szkoleniowiec bielskiego IV-ligowca Adrian Olecki.

Hitowy mecz gospodarze z posiłkami z „jedynki” rozpoczęli z animuszem. W 7. minucie strzał oddał Haris Kadrić, ale w ostatniej chwili próbę niniejszą zastopowali defensorzy Polonii. Za moment na uderzenie zdecydował się Bartosz Bernard, a golkiper rywali z trudem piłkę odbił. Kwadrans zwieńczyło uderzenie Mateusza Stryjewskiego. O dziwo, gdy ataki nieco ustały rezerwy Podbeskidzia objęły prowadzenie. Damian Chmiel popisał się dobrym dryblingiem na prawym skrzydle, dorzucił do Kadricia, który dopełnił formalności. Na tym bramkowe akcenty premierowej odsłony się nie zakończyły, bo w 39. minucie ekipa z Łazisk Górnych wyrównała za sprawą rzutu wolnego.

Inny scenariusz miał miejsce po powrocie drużyn na boisko. W 56. minucie po strzale z dystansu Jakub Brańczyk ponownie musiał sięgać „za kołnierz”, a gospodarze znaleźli się w sytuacji trudnej. Wybrnęli z niej w pełni zasłużenie – dzięki trafieniu Franciszka Liszki z 75. minuty. Młody pomocnik „dwójki” Podbeskidzia idealnie przymierzył z okolic „16” po podaniu Giorgi Merebaszwiliego, w następstwie czego żadnej z czołowych ekip w stawce nie było dane w pełni się radować.

– Potwierdziliśmy, że miejsce w czołówce zajmujemy nie bez przyczyny. Jesteśmy chyba największą rewelacją rundy, grając tyloma młodymi zawodnikami, którzy zbierają dopiero doświadczenie – dodaje trener bielszczan, zwracając zarazem uwagę na inny aspekt. – Pracę, jaką konsekwentnie wykonujemy dobrze pokazał wczorajszy mecz Podbeskidzia z Wisłą. Lionel AbateMichał Willmann należeli do wyróżniających się piłkarzy, a przecież niedawno występowali w naszej „dwójce” – podkreśla Olecki.