Zupełnie odmienne nastroje panowały w sztabach szkoleniowych obu drużyn, po ostatnim gwizdku sędziego. W Ustroniu - niedosyt. Kuźnia do 70. minuty była zespołem mającym lepszy plan na to spotkanie, co też było widać w wyniku. Gospodarze z Czańca natomiast punkt - w ostatecznym rozrachunku - traktują jako wartość dodaną. A jak to wszystko wyglądało na placu "boju"? 

 

W 15. minucie widzowie ujrzeli premierowe trafienie. Kuźnia wyszła na prowadzenie, gdy Mykola Bui posłał do siatki piłkę wycofaną na 16. metr. Jak się później okazało, ta bramka zadecydowała o losach pierwszej połowy, choć sam Bui miał jeszcze dwie dobre okazje do strzelenia gola. Za każdym razem na przeszkodzie stawał jednak Patryk Kierlin. Gospodarze również nie zamierzali próżnować w ofensywie. Wiktor Pituch został zatrzymany przez golkipera z Ustronia, a Patryk Bochyński minimalnie uderzył obok bramki. 

 

Druga część zaczęła się idealnie dla przyjezdnych. W 54. minucie Michał Rycka na gola zamienił składną kontrę swojej drużyny. Chwilę później szansę na 3:0 miał Łukasz Tarasz, lecz w klarownej sytuacji się pomylił. Niemniej, wydawało się, iż Kuźni nic złego nie może się wydarzyć w tym meczu. Aż do 72. minuty... 

 

Drużynie z Czańca "tlen" dała bramka Andriy'a Apanchuka, który wykorzystał błąd defensywy ustronian. 3. minuty później Ukrainiec powtórnie fetował trafienie, celnie uderzając z dystansu i ponownie mieliśmy remis. Ten stan również długo się nie utrzymał. W 82. minucie LKS na prowadzenie wyprowadził Pituch po dobrze rozegranym rzucie rożnym. Ustronianie jednak w porę się otrząsnęli i zaraz po straconej bramce Adrian Sikora zdobył bramkę na 3:3, ustalając tym samym rezultat potyczki.