Komplet punktów w następstwie ciekawej potyczki pojechał dziś do Ustronia. I przyznać trzeba, że to rozstrzygnięcie oddające to, co działo się na murawie, wszak goście potrzebowali raptem kilku minut, by uzyskać komfortową przewagę. W 3. minucie Mykola Bui dośrodkował z rzutu rożnego na głowę Davida Mezu, który idealnie tę wrzutkę wykończył. Kolumbijczyk nie dość, że szybko zapomniał o sprokurowaniu „11” podczas sobotniej inauguracji sezonu, to jeszcze napędził grę swojej drużyny. W 6. minucie piłkarze Kuźni zaliczyli przechwyt, Michał Rycka podał na wolne pole do Michała Pietraczyka, który pojedynek z bramkarzem Podbeskidzia II wygrał. Zrobiło się 2:0, a ataki ustronian wciąż były groźne. „Setki”, by gospodarzy pogrążyć mieli Łukasz Tarasz oraz Bui, ale te sytuacje nie przyniosły powodzenia.

Bielszczanie rzadziej wykazywali się ofensywnymi zapędami. Najbliżej honorowej bramki byli po kornerze i strzale Tomasza Górkiewicza, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że mecz zupełnie się podopiecznym Adriana Oleckiego nie ułożył. – Bardzo ciężko w takich warunkach tropikalnych odrobić straty, jeśli traci się tak szybko gole – podkreślił szkoleniowiec rezerw Podbeskidzia, osłabionych dziś brakiem Giorgi Merebaszwiliego.

Bardziej zachowawcza postawa Kuźni po pauzie nie dziwi. Tarasz w kolejnej dziś sytuacji sam na sam strzelił niecelnie, ale precyzja nie zawiodła Rycki w minucie 71., którego obsłużył Adrian Sikora. Co ciekawe, goście grali już wówczas w liczebnym osłabieniu, bo na „cegłę” wobec nadmiaru żółtych kartek zapracował Soliano Forka. Z przewagi zawodników bielskie rezerwy pożytek uczyniły dopiero w czasie doliczonym, gdy po dośrodkowaniu Patryka Czadera niekorzystny rezultat skorygował Michał Stempniewicz. inne sytuacje gospodarzy, m.in. główka Damiana Chmiela czy nieznacznie chybione uderzenie Stempniewicza, nie dały takiego efektu.

Wobec premierowych punktów w sezonie IV-ligowym zespołowi z Ustronia towarzyszyły pozytywne nastroje. – Powodów ku temu jest kilka. Świetnie weszliśmy w mecz, potrafiliśmy przechodzić szybko do ataków i stwarzać sobie sytuacje pod bramką przeciwnika. I wreszcie też byliśmy bardzo konsekwentni, pokazując charakter przy grze w osłabieniu – wyjaśnia Daniel Kubaczka, szkoleniowiec Kuźni.