Jesienią Spójnia uległa Polonii w dramatycznych okolicznościach i chęć rewanżu gościom dziś przyświecała. Także w oczywistych dla ekipy z Landeka zamiarach możliwie szybkiego niwelowania dystansu w tabeli. Hit zapowiadał się toteż nader ciekawie, a z tej perspektywy patrząc finalny jego przebieg stanowić może niedosyt.

Przyjezdni bardziej odważnie poczynali sobie w premierowej części spotkania. Bramkarza lidera zmuszali sporadycznie do zwiększonej czujności, m.in. po akcji Macieja Marka czy strzale Bartosza Rutkowskiego z dośrodkowania Wojciecha Pisarka. Swoje szanse tworzyli też futboliści Polonii, ale wynik na żadną ze stron zmianie nie ulegał. I tak tez pozostało do końcowego gwizdka arbitra. Odnotujmy, że po przerwie landeczanie skupili się bardziej na zadaniach defensywnych. Z optycznej przewagi podopiecznych Piotra Mrozka nie wynikało zarazem zbyt wiele konkretów, najlepsza zaś riposta Spójni to „setka” Adriana Pindery, który w 80. minucie piłkę posłał nad poprzeczką.

– Nie mamy zwycięstwa, więc o pełnej radości nie możemy mówić. W zgodnej opinii był to jednak mecz na dobrym poziomie, a końcowy remis sprawiedliwy z racji podobnej ilości sytuacji pod obiema bramkami. Z postawy swojej drużyny mogę być zadowolony – oznajmił Mateusz Wrana, szkoleniowiec beskidzkiego IV-ligowca.