Z liderem, jak równy z równym, ale...
Orzeł Łękawica udał się w ramach 11. kolejki do Łazisk Górnych na mecz z miejscową Polonią, która przewodziła stawce z 23 punktami na koncie. Goście skazywani w przedmeczowych prognozach na porażkę zaprezentowali się na tle lidera więcej, niż przyzwoicie. W ślad za tym jednak nie poszedł wynik.
Już początek wskazywał na to, że goście nie przyjechali na boisko lidera, by gładko przegrać. Daniel Iwanek przeprowadził indywidualną akcję skrzydłem, zszedł z piłką do środka i z okolic "16" uderzył po "długim” słupku. Na nieszczęście drużyny z Łękawicy jego strzał zatrzymał się właśnie na obramowaniu "świątyni". Przyjezdni jeszcze 2 razy stawali w pierwszej połowie przed szansami na zdobycie bramki, ale próby Roberta Mrózka i Szymona Byrtka także zakończyły się niepowodzeniem. Gdy wydawało się, że drużyny zejdą na przerwę przy bezbramkowym wyniku, gospodarze egzekwowali rzut wolny z bocznej strefy boiska. Żaden z zawodników nie zdołał przeciąć lotu piłki, a ta wpadła do bramki bezradnego w tej sytuacji Łukasza Byrtka.
Przy skromnym prowadzeniu faworyta druga połowa toczyła się w myśl takiego samego scenariusza. Obie drużyny stwarzały swoje sytuacje, ale wynik długo pozostawał bez zmian. Zawodnicy Polonii ustalili go dopiero w końcówce, również z rzutu wolnego. Strzał z okolic 20. metra bramkarz Orła zdołał jeszcze obronić, ale wobec błyskawicznej dobitki nie mógł już nic zrobić.
W ogólnej ocenie starcia należy podkreślić, że zespół z Łękawicy przy odrobinie boiskowego szczęścia mógł pokusić się o zdobycz punktową na terenie niepokonanego w tym sezonie przeciwnika. Podobnego zdania był szkoleniowiec Orła Marcin Osmałek. - Lider nie był wcale taki straszny, jak się wydawało. Żal nam przede wszystkim straty punktów, bo mogliśmy wyjechać stąd z przynajmniej remisem - powiedział nam po spotkaniu.