Przede wszystkim odmiana MRKS-u wynikała z faktu, iż czechowiczanie zmienili formację. Nowy trener postawił na grę z czwórką obrońców, a nie z trójką, jak miało to miejsce dotychczas. - Mieliśmy ze sobą jedynie dwa treningi, ale po konsultacjach uznaliśmy, że jest w naszej drużynie na tyle dużo jakości w ofensywie, że trzeba uwolnić ten potencjał. Ogólnie z gry mojego zespołu jestem zadowolony - mówi po debiucie Daniel Feruga. - Mecz był ładny, ale tylko do pola karnego. Nie było wielu sytuacji z jednej, jak i z drugiej strony - dodaje natomiast szkoleniowiec LKS-u, Szymon Waligóra. 

 

W pierwszych dwóch kwadransach widzowie spotkania zobaczyli przednie widowisko. Jego wynik w 9. minucie ustalił Bartłomiej Ślosarczyk. Były zawodnik m.in. Rekordu oraz Drzewiarza wykorzystał sytuację sam na sam po dobrym odbiorze i podaniu Filipa Gajdy. Następnie groźne oskrzydlające akcje przeprowadzali Wojciech Dragon oraz Konrad Bukowczan. Sytuacje po rzucie wolnym miał Jakub Góralczyk. To jednak LKS pokusił się o trafienie wyrównujące. W 34. minucie Ilya Nazdryn-Platnitski z bliskiej odległości zamknął dogranie od Filipa Handy'ego, 

 

Jak się okazało, gol ten ustalił losy spotkania. Po zmianie stron optyczna przewaga należała do MRKS-u, jednak brakowało w ich poczynaniach udokumentowania tego w rezultacie. Swoje próby odnotowali m.in. Dragon oraz Ślosarczyk, a w końcówce bardzo aktywny był zmiennik, Mateusz Wiśniowski.