- Mecz z LKS-em był dla nas trudniejszy niż spotkania z Podbeskidziem czy z Polonią. Chodzi mi przede wszystkim o mental, bo zespół z Czańca mocno się nam postawił. Spotkanie mogło podobać się kibicom i najważniejsze, że inkasujemy trzecie zwycięstwo z rzędu - mówi Daniel Feruga, trener MRKS-u. 

 

Nie było kalkulacji w grze ofensywnej obu zespołów. Widać było, że zarówno MRKS, jak i LKS jest żądny zwycięstwa, co zaowocowało kilkoma dobrymi okazjami. Po stronie czechowiczan groźnie główkował Konrad Bukowczan, a ponadto dobrej okazji nie wykorzystał Igor Mencnarowski. Zespół z Czańca natomiast szukał zagrożenia po kontratakach, które były bardzo dobrze przeprowadzane. W 21. minucie był jednak "konkret". MRKS objął prowadzenie, gdy w podbramkowym przytomnie odnalazł się Mencnarowski. Na przerwę obie ekipy schodziły jednak w jednakowych nastrojach, gdyż w 41. minucie Oleksandr Apanchuk skorzystał na błędzie golkipera MRKS-u. 

 

Druga połowa rozpoczęła się idealnie dla gospodarzy. Kilkanaście sekund po jej rozpoczęciu Mencnarowski po raz drugi tego dnia świętował bramkę, tym razem zamieniając na gola wyśmienite podanie od Dominika Jakubowskiego. Od tego momentu MRKS przejął inicjatywę nad meczem, choć LKS miał swoją szansę, aby pokusić się o wyrównanie. Na przeszkodzie jednak stanął im słupek. Wynik spotkania ustalony został w 86. minucie. Oskar Zych świetnie wpadł w pole karne rywala, wyłożył piłkę na 13. metr Konradowi Bukowczonowi, a ten efektownym uderzeniem nie dał szans bramkarzowi z Czańca na skuteczną interwencję.