Beskidy to od prawie pół wieku moja mała ojczyzna. To mój region, w którym żyję, pracuję i cieszę się z sukcesów sportowców, a smucę się, gdy im nie idzie. Polubiłem ludzi, szczególnie mających w swoim sercu umiłowanie sportu. I mam nadzieję, że beskidzcy górale mają mnie za swojego człowieka.

wojtulewski Oczywiście, jeśli mowa o sporcie w Bielsku-Białej, moim mieście, to na pierwszym miejscu są Górale, piłkarze z TS Podbeskidzie. Siatkówka to chłopcy z BBTS i dziewczęta z BKS i jeszcze „Rekordziści”, niedawny mistrz Polski w futsalu, piłkarze z Cygańskiego Lasu. Dawniej chlubą Bielska-Białej byli pływacy z niezapomnianym Janem Kulką czy pięściarze BBTS, a wśród nich medaliści olimpiad – Marian Kasprzyk, Zbigniew Pietrzykowski i Leszek Błażyński.

Ale jeszcze w Beskidach mamy „to coś”. To olimpijczycy, liczna Rodzina Olimpijska, uczestnicy olimpiad. I choć nasze Beskidy sprawiają, że jesteśmy „góralami niskopiennymi”, to zawsze mamy swoich przedstawicieli na „białych” olimpiadach. Mamy beskidzkie, olimpijskie legendy z igrzysk zimowych. Są w języku beskidzkich olimpijczyków zimowych słowa magiczne. Działają, jak znaki wywoławcze. Powiesz „Wilkowice” i już myślisz o wspaniałej rodzinie olimpijskiej Pawlusiaków. Anna Pawlusiak-Dobija, Tadeusz Pawlusiak, Józef Pawlusiak i Stanisław Pawlusiak. Wszyscy oni to wielokrotni uczestnicy zimowych olimpiad, mistrzowie nart. Anna ponad 20 tytułów mistrza Polski w biegach narciarskich. Dwa starty olimpijskie – Innsbruck 76 i Lake Placid 80. Tadeusz, brat Anny, Stanisława i Józefa, to skoczek narciarski, wielokrotny mistrz Polski, olimpijczyk z Sapporo 72, Innsbruck 76. Powiesz hasło „narty BBTS” i już myślisz znakomita narciarska rodzina Gębalów. Anna Gębala-Duraj to 3-krotna olimpijka Grenoble 68, Sapporo 72 i Innsbruck 76, 28 razy mistrzyni Polski w biegach narciarskich! Wiesław Gębala, olimpijczyk z Innsbrucka 76 i wielokrotny mistrz Polski w biegach na 30 i 50 kilometrów. Mąż Anny Gębali-Duraj i ojciec Katarzyny olimpijki z Nagano 98. Nie da się zapomnieć z BBTS – Dorocie Kwaśny-Lejawa, 15-krotnej mistrzyni Polski w biegach narciarskich, olimpijki z Albertville 92, Lillehammer 94 i Nagano 98. Czy też Bernadetcie Bocek-Piotrowskiej, 19-krotnej mistrzyni Polski w biegach narciarskich, 3-krotnej olimpijki Albertville 92, Lillehammer 94, Nagano 98. Jest żoną Andrzeja Piotrowskiego, również olimpijczyka, pochodzącego z Supraśla koło Białegostoku. Podziwiałem wspaniałą narciarkę alpejską z BBTS Katarzynę Szafrańską-Sosgórnik, 16-krotną mistrzynię Polski, olimpijkę z Calgary 88, brązową medalistkę uniwersjady Sapporo 91. Powiesz: „olimpijczycy, narty, Szczyrk” i już masz przed oczami Stefana Hulę, 2-krotnego olimpijczyka z Sapporo 72, Innsbruck 76, wielokrotnego mistrza Polski w skokach narciarskich i brązowego medalistę mistrzostw świata 74 w Falun. Obok niego również jego syna, Stefana Hulę juniora, dzisiaj znakomitego skoczka. Symbolem skoków narciarskich w Szczyrku jest Jakub Węgrzynkiewicz, olimpijczyk z Oslo 52, potem znakomity trener skoczków. Jego wychowankami są Piotr i Tadeusz Fijasowie, Zenon i Jarosław Węgrzynkiewiczowie, Stefan Hula senior oraz Janusz i Zbigniew Walusiowie. Wisła to oczywiście Adam Małysz, mistrz narciarskiej skoczni, medalista olimpijski, wszystkim dobrze znany.

Mógłbym tak długo wymieniać startujących w zimowych Igrzyskach Olimpijskich znakomitych sportowców z Beskidów. Ale chcę wspomnieć Piotra Walę, mego przyjaciela, olimpijczyka i mistrza Polski w skokach narciarskich. Jak również inną sportową legendę, także mego przyjaciela, Zdzisława Hryniewieckiego. Wszyscy Ci sportowcy to prawdziwe legendy beskidzkiego, olimpijskiego pejzażu. I nie można się powstrzymać od choćby krótkiej refleksji i przypomnienia ich, gdy z wieloma z tych osób parę dni temu miałem osobisty kontakt na spotkaniu Beskidzkiej Rady Olimpijskiej. Oni dostarczali ludziom mego pokolenia wielu sportowych wzruszeń, satysfakcji, cieszyłem się ich sukcesami i o tym wszystkim pamiętam. Należy się tym sportowym moim idolom, legendom szacunek i podziękowanie.

Te słowa chciałbym skierować również pod adresem obecnego na tym spotkaniu wspaniałego prezesa Beskidzkiej Rady Olimpijskiej Kazimierza Polaka, który niestety z powodów rodzinnych złożył rezygnację z pełnionej z wielkim zaangażowaniem od 35 lat tej funkcji. Organizował w tym czasie w ramach Beskidzkiej Rady Olimpijskiej to „życie po życiu” dla beskidzkich olimpijczyków. Było wiele momentów „upiększeń” życia, na które zasługują legendy beskidzkiego sportu. Był udział beskidzkich olimpijczyków w piknikach olimpijskich w Warszawie. Były wyjazdy olimpijczyków i ich rodzin do Rzymu na audiencje z Janem Pawłem II. Były wystawy medali olimpijskich zgromadzonych od sportowców, pamiątek i zdjęć bohaterów igrzysk. Były liczne spotkania olimpijczyków z beskidzką młodzieżą. Organizowano konkursy i quizy dla młodzieży o tematyce olimpijskiej. Tradycyjnie spotykano się na „kolacjach wigilijnych” w celu integracji Rodziny Olimpijskiej. Wspaniały klimat serdeczności miały msze święte organizowane w Kościele pod wezwaniem świętej Małgorzaty w Kamienicy, z inicjatywy kapelana beskidzkich olimpijczyków księdza proboszcza Władysława Droździka. I za to wszystko warto podziękować ustępującemu prezesowi Kazimierzowi Polakowi i jego najbliższemu współpracownikowi Bogdanowi Dubielowi. Zostali uhonorowani specjalnymi listami gratulacyjnymi przez prezesa PKOl Andrzeja Kraśnickiego.

Z mojego punktu widzenia stała się rzecz niezwykła, zaskakująca i wprost niewyobrażalna. Moja skromna osoba została zaproponowana przez środowisko beskidzkich olimpijczyków, aby przewodzić tej organizacji po ustąpieniu prezesa Kazimierza Polaka. Zdaję sobie sprawę z wielkiego wyzwania i mając szacunek dla środowiska beskidzkich olimpijczyków przyjąłem tę propozycję. Ale pod jednym ważnym warunkiem – że będę ich sługą. Mówię to wyraźnie i jednoznacznie. Wszystkie swe siły, doświadczenie i zaangażowanie spożytkuję Beskidzkiej Radzie Olimpijskiej, aby promować ideę olimpizmu w Beskidach. Przypominać młodzieży sylwetki naszych sportowców, promować te osobistości życia sportowego, a w razie potrzeby nasze legendy olimpizmu wspierać i im pomagać. Pierwsze gratulacje po przyjęciu tej służby na rzecz beskidzkiego olimpizmu otrzymałem oczywiście od olimpijczyków zebranych na spotkaniu, jak również od Wojciecha Ziemniaka, działacza olimpizmu z Wielkopolski, Wojciecha Nazarko z Raciborza oraz od prezesa Podlaskiej Rady Olimpijskiej Janusza Kochana. Sam bym niczego nie dokonał. Zdaję sobie z tego sprawę.

Wspierać mnie będzie zarząd Beskidzkiej Rady Olimpijskiej. Funkcję wiceprezesa pełnić będzie były wiceminister sportu, znakomity trener siatkówki, który prowadził reprezentację na igrzyskach w Atlancie Wiktor Krebok. Sekretarzem Beskidzkiej Rady Olimpijskiej będzie inna znakomitość, działacz sportowy, kreator sportu Marek Kubica z Wilkowic. Skarbnikiem zostanie nauczyciel akademicki doktor Ludwik Hejny. Członkowie zarządu to Piotr Kochowski organizator życia e, były radny miasta Bielska-Białej z Wapienicy, Krzysztof Nikiel ze Szczyrku, świetny znawca sportu i olimpizmu oraz znany i szanowany dziennikarz, redaktor naczelny Kroniki Beskidzkiej, pasjonat sportu i olimpizmu Piotr Wysocki. No i osoby najważniejsze w tym gronie – olimpijczycy. Złoty medalista olimpijski w boksie Marian Kasprzyk i uczestnik zimowych igrzysk olimpijskich Józef Pawlusiak z Wilkowic. Członkami komisji rewizyjnej zostali Tadeusz Pilarz, wybitny działacz sportowy z Bielska-Białej i wspaniali olimpijczycy Katarzyna Szafrańska-Sosgórnik i Janusz Malik.

Chcemy pracować dla dobra sportu i upowszechniania idei olimpizmu w Beskidach. Na rzecz beskidzkich olimpijczyków. I we własnym imieniu, jak również mam nadzieję, że w imieniu całej Beskidzkiej Rady Olimpijskiej, wypowiem znamienne słowa: „Tak nam dopomóż Bóg”...

Ze sportowym pozdrowieniem Sławomir Wojtulewski