Najtrudniejszy z możliwych finisz rundy mieli w listopadzie piłkarze Pasjonata Dankowice. Jak podkreśla trener Artur Bieroński większe obawy towarzyszyły konfrontacji domowej z Wisłą, aniżeli z liderującym stawce Beskidem.

bieroński artur Do Skoczowa ekipa z Dankowic udała się z aspiracjami zatrzymania lidera „okręgówki”. Cel wcale tak odległy nie był, ale to gospodarze cieszyli się wygranej 2:1. – Zasłużyliśmy, aby w tym meczu zdobyć jakieś punkty. Dwa proste błędy, które popełniliśmy uniemożliwiły nam to – przypomina trener Artur Bieroński, który wraz ze swoimi podopiecznymi mnóstwo powodów do zadowolenia miał po ostatnim z jesiennych meczów.

Pasjonat zupełnie zdominował starcie z WSS Wisła, przynajmniej sądząc po wyniku. 5:1 na korzyść gospodarza potyczki świadczy o tym wymownie. – Mecz idealnie się nam ułożył. Przeważyła wysoka forma strzelecka, ale i dobre ustawienie całego zespołu zdało egzamin – wyjaśnia szkoleniowiec dankowiczan, który cieszył się z jeszcze innego powodu. – Bardzo obawiałem się meczu z Wisłą, zwłaszcza tego, że przeciwnik wyjdzie wysoko, będzie próbował opanować sytuację i szturmować naszą bramkę, co często czynił w poprzednich meczach. Jesteśmy mile zaskoczeni tym, jak sobie poradziliśmy. Podziękowałem chłopakom, bo włożyli w ten mecz mnóstwo zdrowia – podkreśla Bieroński.

Zespół z Dankowic, na samym finiszu jesieni, zrównał się z wiślanami punktowym dorobkiem. Obie drużyny plasują się w ścisłym „czubie” ligi okręgowej. A skoro już mowa o zespołach aspirujących do wywalczenia IV-ligowego awansu, kto na trenerze Pasjonata zrobił większe wrażenie – lider ze Skoczowa, czy właśnie Wisła? – Może zabrzmi to nieco zaskakująco, ale zostanę przy tym, że nieznacznie lepszym zespołem jest Wisła. Mecz z nami im nie wyszedł, natomiast to drużyna mająca bardzo duży potencjał – uważa nasz rozmówca.

Pasjonat Dankowice Wisla rr