Bramkarz uratował... trenera
Seria porażek Spójni Landek dobiegła końca. Stało się to w okolicznościach, które pozwalają beskidzkiemu IV-ligowcowi nie bez powodu się radować.
Spójnia rozpoczęła wyjazdową batalię z Czarnymi znakomicie. W 9. minucie Wojciech Pisarek przedarł się skrzydłem, dośrodkował w pole karne, gdzie głowę dołożył optymalnie Szymon Gołuch. Strzelony gol winien w normalnych okolicznościach dodać pewności, ale tej na wiosnę ekipie z Landeka jak dotąd brakowało. I gol gospodarzy z 15. minuty po składnie rozegranej akcji stanowi tego doskonałe świadectwo.
Cóż z tego, że podopieczni Krystiana Odrobińskiego po wyrównaniu przejęli inicjatywę, a ich gra zwiastowała rychłą zdobycz, skoro po wyjściu na murawę z szatni to piłkarze z Gorzyc przystąpili do naporu. A ten był konkretny, bo w krótkim odstępie czasu Czarni wypracowali sobie aż 3 „setki”. Tylko wyborna postawa Łukasza Krzczuka między słupkami zapobiegła utracie bramki. – Mogliśmy zostać dotkliwie pokarani i mam wątpliwości, czy wówczas zdołalibyśmy się podnieść – ocenia szkoleniowiec landeczan.
Sił i animuszu miejscowym po wspomnianych okazjach już zabrakło, a Spójnia to wykorzystała. W 70. minucie Szymon Kuś dopadł do bezpańskiej piłki i „z fałsza” uderzył w samo okienko bramki rywala. Pieczęć na sukcesie postawił Gołuch, któremu równo z upływem czasu regulaminowego asystę na 5. metr wykonał Bartosz Rutkowski.
– Jeszcze nigdy jako samodzielny trener nie przegrałem 4 meczów z rzędu i cieszę się, że zespół wziął to sobie do serca, robiąc wszystko, aby kiepską passę wreszcie zatrzymać – uśmiecha się Odrobiński. – Punkty cieszą, bo nasza sytuacja w tabeli byłaby nie do pozazdroszczenia, gdybyśmy i teraz ustąpili przeciwnikowi. Do nadchodzących podwójnych derbów przystąpimy w dobrych nastrojach – dodaje nasz rozmówca, awizując konfrontacje z czechowickim MRKS-em i jasienickim Drzewiarzem.