Gospodarze do meczu przystąpili z animuszem, bo przyświecał im oczywisty cel podreperowania skromnego wiosną dorobku punktowego. Dopomóc w tym miało zmienione ustawienie, wykorzystujące najważniejsze atuty Spójni na skrzydłach w osobach Koki TogitaniegoMiłosza Misali. Tymczasem... – Zaczęliśmy rzeczywiście mocno, ale generalnie słabo nam wychodziło budowanie akcji, po których stwarzalibyśmy sobie dogodne sytuacje – mówi Tomasz Kocerba, prowadzący landeczan w konfrontacji z LKS Tworków.

Na domiar złego Spójnia dała się w 28. minucie zaskoczyć. Po jednej z nielicznych kontr przyjezdni wywalczyli rzut karny w następstwie dotknięcia piłki ręką w „16”, a uderzenia z 11. metrów Kacper Dana nie zdołał zastopować. Jeszcze więc przed przerwą wobec niekorzystnego biegu zdarzeń szkoleniowiec gospodarzy wprowadził na plac gry Wiktora PiejakaKamila Szarego, co okazało się perfekcyjnym ruchem. Ale to już po zmianie stron...

W 55. minucie defensywa LKS-u skapitulowała. Piejak uderzył po „długim” słupku po ziemi, a rykoszet sprawił, że golkiper gości został pokonany. Akcję rozstrzygającą o losach meczu ekipa z Landeka przeprowadziła w 67. minucie. Z podania Bartosza Rutkowskiego pożytek uczynił Szary, będąc drugim zawodnikiem z ławki notującym bramkę. – Od tego momentu kontrolowaliśmy to, co działo się na boisku. Atakowaliśmy, długimi fragmentami nie schodziliśmy z połowy przeciwnika. Cieszy, że tak dużą chęć wygrania meczu było u nas widać – komentuje Kocerba.