Mecz w Nysie miał dwa zgoła odmienne oblicza. Zwycięstwa w wyrównanych partiach numer 1 i 2 zostały podzielone pomiędzy oba zespoły. Wpierw siatkarze Stali triumfowali „na styku” 25:23, z takiego kierunku nie zbiła ich nawet kontuzja kostki Michała Makowskiego. Bielszczanie wzięli rewanż po zmianie stron, zwyciężając także po równej i stojącej na dobrym poziomie walce 25:21. Nie sposób jednak nie odnotować tego, iż jeszcze w połowie seta to Stal prowadziła stosunkowo wyraźnie 13:9.

Druga część potyczki była już siatkarską „demolką”. W roli oprawców wystąpił zespół wyżej notowany w I-ligowej tabeli, podopieczni Pawła Gradowskiego nijak przeciwstawić się miejscowym nie potrafili, choć dwoił się i troił w ich szeregach Oleg Krikun, zdobywca 23 „oczek” dla BBTS-u. Swojego dnia nie mieli za to zupełnie bezradni w ofensywie przyjmujący Tomasz Piotrowski i Fiedor Suchacki.

Gdzie szukać przyczyn tak fatalnej końcówki spotkania w wykonaniu gości? O korzystnym rezultacie myśleć nie sposób, gdy w polu serwisowym popełnia się aż 19 błędów własnych, przy tylko 4 asach. Przyjezdni przegrali także 11 do 13 rywalizację w elemencie bloku oraz efektywności ataku. Najbardziej spośród zawodników byłego szkoleniowca bielskiej drużyny Krzysztofa Stelmacha dał im się we znaki Łukasz Owczarz (15 pkt.). Na środku siatki wtórował mu Moustapha M'Baye (13 pkt., w tym 5 „czap”).

Stal Nysa – BBTS Bielsko-Biała 3:1 (25:23, 21:25, 25:14, 25:11)

BBTS:
Macionczyk, Suchacki, Cedzyński, Krikun, Piotrowski, Buniak, Koziura (libero) oraz Marek (libero), Adamczyk, Nowak, Sawicki, Oniszk
Trener: Gradowski