Po 6. kolejkach IV ligi śląskiej, gdy jasieniczanie mieli na koncie komplet zdobytych punktów, o zespole zaczęto spekulować jako o głównym pretendencie do mistrzostwa. W miniony weekend piłkarze Drzewiarza na boiska ligowe wybiegli po raz 12. i... sytuacja znacząca zmieniła się. Z ostatnich 6 spotkań tylko raz IV-ligowiec z Jasienicy cieszył się z sukcesu. Spadek formy uwidoczniła konfrontacja z Iskrą Pszczyna, przegrana na własnym boisku 0:1. – Zagraliśmy najsłabszy mecz w sezonie. Mam wiele zastrzeżeń do zespołu, bo brakowało zaangażowania, a niektórzy zawodnicy przeszli obok gry – wraca do przywołanego spotkania Wojciech Jarosz, szkoleniowiec Drzewiarza.

Jako przyczynę słabszych rezultatów trener Jarosz wskazuje przede wszystkim problemy kadrowe, z którymi borykają się istotni zawodnicy dla wartości gry Drzewiarza. Mowa choćby o dwóch doświadczonych piłkarzach środka pola – Kamilu Sekule, dającemu sporo  w defensywie, oraz Danielu Romanowiczu, odpowiedzialnemu za konstruowanie wielu akcji zaczepnych drużyny.

W najbliższą sobotę wicelider tabeli zagra na wyjeździe z sąsiadującym w niej zespołem LKS-u Bełk. I nie tylko z racji pozycji obu ekip w stawce to starcie istotne. – Musimy walczyć do końca, żeby nie zepsuć tego, co wypracowaliśmy we wstępnej fazie rozgrywek – wyjaśnia Jarosz.