Po wyrównanym spotkaniu widowisko w Landeku zakończyło się wynikiem polubownym. Wynikiem, do którego w szeregach miejscowego zespołu podchodzą z dozą niedosytu. - Przed meczem remis z takim rywalem, który budowany jest od wielu lat i ma aspiracje III-ligowe, brałbym w "ciemno". Po końcowym gwizdku doskwiera jednak niedosyt. Od 38. minuty prowadziliśmy przecież 1:0 i graliśmy w przewadze jednego zawodnika - mówi nam Krystian Odrobiński, trener Spójni. 
 
We wspomnianym fragmencie spotkania Damian Baron zachował się nieodpowiedzialnie w polu karnym zagrywając ręką, za co ujrzał "cegłę". Do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł Piotr Fortuna, który nie miał problemów z pokonaniem Marcina Kubiny. Chwil kilka wcześniej bliżej fetowania byli jednak goście z Goczałkowic. W 13. minucie Bartosz Kiełbasa popisał się efektywnym dryblingiem, lecz nie zdołał "wcelować" się w bramkę strzeżoną przez Łukasza Krzczuka. - Muszę przyznać, że rywal miał przewagę. Dłużej utrzymywał się przy piłce, ale z "gry" miał mniej od nas. Gra wyrównała się w drugiej połowie, gdy LKS musiał sobie radzić w 10. - przyznał Odrobiński. 
 
W 68. minucie Marcin Habdas popełnił prosty błąd, który kosztował gospodarzy komplet punktów. Niefrasobliwość zawodnika z zimną krwią wykorzystał Kamil Łączek. W doliczonym czasie gry piłkę meczową miał Jakub Więzik, ale doświadczony snajper z najbliższej odległości trafił raptem w boczną siatkę.