Porzekadło w tytule przywołane nie oznacza optymalnej korzyści – bo za takową należałoby raczej przyjąć podział punktów – dla innych zespołów rywalizujących o lokatę na podium „okręgówki”. Ale z zażartej konfrontacji pretendentów do awansu i dramaturgii w niniejszych okolicznościach wyłania się obraz Beskidu, który swój wiosenny marsz drużyny niepokonanej kontynuuje, oraz Piasta, często tracącego łupy na własne życzenie.

Sobotnie derby przyciągnęły na trybuny sporą rzeszę kibiców, którzy widowisko obejrzeli ciekawe. Nie tylko jednak czysto futbolowe aspekty były po zakończeniu rywalizacji ważne. W trakcie premierowej części, zanim upłynęły 2 kwadranse gry, miało miejsce feralne zderzenie głowami duetu piłkarzy Piasta – Patryka Skakuja i Grzegorza Niemczyka. To wymusiło ponad 15-minutową przerwę, a poszkodowanych z murawy zabrała karetka pogotowia.

Potyczkę szlagierową lepiej rozpoczęli goście ze Skoczowa. Dowodem na to zdobycz bramkowa, którą po indywidualnej akcji w bocznym sektorze i strzale po dalszym słupku już z obrębu „16” zdobył w 24. minucie Kacper Zątek. Podopieczni Bartosza Woźniaka zmarnowali jeszcze inną sytuację, która byłaby wzorcową, gdyby Jakub Krucek w 32. minucie sfinalizował podanie Krystiana Dudajka. W 67. minucie walka o wygraną rozgorzała od nowa, bo błąd defensywy Beskidu i stratę Kamila Kotrysa bezlitośnie wykorzystał Ireneusz Jeleń. Kilka minut później rezultat znów się zmienił, a korzyść z owego odczuli skoczowianie. Najpierw za nadmiar żółtych kartek z boiska odesłany został do szatni Tomasz Szyper, a egzekwujący rzut wolny z narożnika „16” J. Krucek popisał się tym razem strzałem znakomitym ponad murem, którego Bartłomiej Oleksy zastopować nie zdołał. I mimo ambitnych dążeń gospodarze powtórnego odrobienia strat nie uzyskali, kończąc derby w kiepskich humorach.

– Do nieszczęśliwego zderzenia graliśmy bardzo dobrze i mecz w pełni kontrolowaliśmy, ale to zajście wybiło nas z rytmu. Końcówka była nerwowa przy wyniku „stykowym”, ale przepchaliśmy to zwycięstwo, robiąc to, co nie udawało się nam jesienią – komentuje szkoleniowiec Beskidu.