
Zbigniew Skórzak: Przystępując do ligi mieliśmy pełną świadomość naszej sytuacji
Czysto matematyczne, a w praktyce już wyłącznie iluzoryczne po przegranych derbach ze Skałką Żabnica, są szanse Metalu Węgierska Górka na zachowanie statusu uczestnika rozgrywek Ligi Okręgowej Żywiecko-Skoczowskiej na następny sezon. Z Węgierskiej Górki docierają jednak o tyle optymistyczne sygnały, że nikt z powodu degradacji tragedii nie robi, a rewolucja w tym przypadku wydaje się mało prawdopodobna. Ze szkoleniowcem outsidera „okręgówki” Zbigniewem Skórzakiem rozmawiamy w STREFIE WYWIADU.
SportoweBeskidy.pl: Przyznam, że dokonując oceny Metalu Węgierska Górka jest pewien problem – z jednej strony nie ma jakichś pogromów i wstydliwych występów, a sporo momentów „stykowych”, ale z drugiej – punktów macie, ile macie. Jak trener na to patrzy?
Zbigniew Skórzak: Nie byliśmy dobrze do rundy wiosennej przygotowani i mieliśmy tego pełną świadomość przystępując do rozgrywek. Ale już charakter, zaangażowanie w samych meczach, to, że nie poddawaliśmy się tak łatwo i przeszkadzaliśmy, jak mogliśmy, utrudniało przeciwnikom grę. Jasne – wiele jest do poprawy, ale to, że nikt nie odpuszcza jest ważne, a błędy pojawiające się nie są wynikiem jakiegoś lekceważenia czy złego podejścia, lecz najzwyczajniej braku pewnych umiejętności czy szczęścia.
SportoweBeskidy.pl: Słowo „przeszkadzać” chyba do waszych meczów dość dobrze przystaje?
Z.S.: Faktem jest, że skupiamy się na defensywie. Oczywiście w każdym meczu zakładamy dążenie do kontrowania i zdobywania bramek, co po części się udawało. Uprzykrzamy życie rywalom, ale jak widać nie na tyle, aby osiągać bardziej pozytywne efekty. Żeby regularnie zdobywać punkty potrzeba czegoś więcej. A czego? Lepszego przygotowania, organizacji gry, która przekładałaby się na stwarzanie sytuacji, bo jak już wspomniałem ambicji nikomu odmówić nie można.
SportoweBeskidy.pl: Czy z perspektywy czasu decyzja o grze w lidze okręgowej nie była jednak błędna?
Z.S.: Tu pewnie każdy będzie widział to nieco inaczej. Bo gdybyśmy nie skorzystali z szansy, jaka się nadarzyła i nie wystartowali, byłby u niektórych żal, że próby nie podjęliśmy. Wcale natomiast tak nie musiało być, że zamykamy tabelę z dość dużą stratą do drużyn nas wyprzedzających, bo i jesienią, i w tej rundzie były mecze, które mogły się różnie skończyć. Mam przeczucie, że można było i nawet należało zrobić coś więcej. Misja się nie powiodła, co jest pokłosiem różnych niesprzyjających okoliczności. Gdyby na przykład 2 razy udało się dowieźć zwycięstwa, które traciliśmy w końcowych minutach, to mielibyśmy dziś 2-3 punkty straty i ta perspektywa oceniania nas byłaby inna. Poza tym na pewno przystępowalibyśmy do kolejnych meczów w większym komforcie, a tak wszystko jest „na styku”. Pojawiły się u części zawodników urazy przeciążeniowe i przy naszym wąskim składzie – tyczy się to nawet ostatnich derbów – grali zawodnicy, których występ był właściwie awaryjny.
SportoweBeskidy.pl: Wyniki Metalu trochę przypominają poprzednią przygodę z „okręgówką”, gdy drużyna opuściła ligę z hukiem...
Z.S.: Pamiętam, że wtedy jesień była naznaczona bardzo wysokimi porażkami, ale wiosną wyrównanych meczów już nie brakowało. Cóż, naprawdę liczyłem, że nieco bardziej rękawicę podejmiemy. Nie chcę drążyć tematu dlaczego jest tak, a nie inaczej, bo to też sprawy, które są wewnątrz drużyny i nie ma co ich publicznie roztrząsać.
Chciałbym też zwrócić uwagę na jeden istotny aspekt. Latem szykowaliśmy się do gry w żywieckiej A-klasie, bo nie uzyskaliśmy awansu do „okręgówki”. Część zawodników poszukała sobie innych klubów, aż tu nagle dostaliśmy szansę gry na wyższym szczeblu. Trudno było już wtedy pewne luki w składzie załatać. O ile w A-klasie dalibyśmy sobie w takiej sytuacji radę, to jednak liga okręgowa wymaga większej powtarzalności i systematyczności.
SportoweBeskidy.pl: Podobno jednak w Węgierskiej Górce wraz z degradacją – mówiąc kolokwialnie – światło nie zostanie zgaszone?
Z.S.: Pewnie w 90 procentach klubów mówione będzie to samo po sezonie, ale chcemy zwiększyć kadrę, a spadek do A-klasy naszych zamierzeń nie zmienia. Wydaje się, że Metal Węgierska Górka może stać się klubem bardzo stabilnym, może nie dającym perspektyw na ten moment na coś więcej, aniżeli liga okręgowa, ale takim, w którym nie dzieją się żadne rewolucje, a też nadmierna presja nie jest wywierana. Chcemy tym zachęcać do gry u nas, bo znowu podejmiemy próbę bycia jedną z czołowych sił w nowym sezonie – ze składem bardziej wyrównanym i szerszym, choć na razie mówię to trochę bardziej życzeniowo. Postrzegam ten klub tak, że nie będzie żadnym hegemonem w regionie, ale stabilną przystanią już z całą pewnością.
SportoweBeskidy.pl: W nowy sezon drużyna wkroczy pod pana trenerską wodzą?
Z.S.: Mam od strony prezesa wyraźne sygnały, że chcemy pracować dalej i myśleć przyszłościowo. Jeśli nic się nie wydarzy nagłego i nieoczekiwanego, to – jak wspomniałem – rewolucji u nas nie będzie. Jestem przekonany, że organizacyjnie klub będzie dobrze funkcjonował, finansowo też jest stabilnie, choć oczywiście mówimy o warunkach czysto amatorskich. Nikt dramatu nie robi z powodu obecnej sytuacji. Braliśmy pod uwagę, że ten sezon będzie trudny, ale chcąc wypracować coś fajnego na lata nie można od razu robić nerwowych ruchów.
SportoweBeskidy.pl: Kto będzie mistrzem i zdobędzie awans do V ligi? Góral Istebna, Victoria Hażlach czy WSS Wisła?
Z.S.: To bardzo trudne pytanie, właściwie na zasadzie „orzeł czy reszka”. Nie chciałbym, aby wybrzmiało to jakoś źle, bo każda z tych drużyn prezentuje określony poziom sportowy, ale żadna z wymienionych z obecnej czołówki ligi nie zasługuje na szczególne wyróżnienie. Nie mam swojego faworyta, a rzucania jakiejś opinii bez dokładnego rozeznania wolałbym uniknąć. Tym bardziej, że tak wiele czynników wpływa na wyniki w tej lidze.
SportoweBeskidy.pl: A patrząc przez pryzmat waszej historii – czy przyszły beniaminek „okręgówki”, a więc najlepszy zespół obecnego sezonu w A-klasie, da sobie radę? A może ten przeskok jest jednak zbyt duży?
Z.S.: Ja bym nie powiedział, że akurat między A-klasą i ligą okręgową ta różnica jest aż tak znacząca. Jasne, że każdy awans stawia beniaminkom większe wymagania, ale my akurat nie jesteśmy tu dobrym odzwierciedleniem. Przypomnę, że w sezonie wcześniejszym zajęliśmy jednak dopiero 3. miejsce w tabeli i pierwotnie nie mieliśmy prawa do awansu. Co więcej, ubyło nam kilku kluczowych zawodników z drużyn, więc zamiast wzmocnień czy chociaż podniesienia poziomu rywalizacji w składzie, mieliśmy zespół słabszy. Wydaje mi się, że przy odpowiedniej determinacji i z dobrym przygotowaniem, można spokojnie w „okręgówce” rywalizować. Ważne, żeby awansu nie robić z przypadku, ale mistrzem zostawał ktoś, kto faktycznie zasługuje na to. Jeżeli obecny lider A-klasy, a więc LKS Leśna sięgnie po mistrzostwo, to na pewno nie będzie miał łatwo, ale może walczyć w miarę równorzędnie, a nie dostawać „po głowie”. Umówmy się – poziom ligi okręgowej w kończącym się sezonie nie powalał.