
Mariusz Żurek: Nie udało nam się zbudować stabilnej "okręgówki"
Niestety. Po dwóch latach występów w "okręgówce", wiemy już, że Soła Kobiernice będzie pierwszym spadkowiczem. Co było tego przyczyną, jaka jest wizja przyszłości? M.in. o tym rozmawiamy z prezesem klubu, Mariuszem Żurkiem.
SportoweBeskidy.pl: Nie zobaczymy w przyszłym sezonie Soły Kobiernice w “okręgówce”. Szkoda...
Mariusz Żurek: Czegoś zabrakło... Trochę szczęścia, trochę umiejętności. Szkoda, bo liczyłem, że uda się utrzymać, ale taka już jest piłka.
SportoweBeskidy.pl: Dla Pana to chyba tym większy cios. Jako prezesa często można Pana zobaczyć na ławce rezerwowych, żyje Pan meczem...
M.Ż.: Trzeba patrzeć w przyszłość. Jestem bardzo blisko związany z zespołem – w klubie spędziłem blisko 30 lat. Teraz grają tu moi synowie, więc ta więź jest jeszcze silniejsza.
SportoweBeskidy.pl: W przypadku Soły sprawdziło się powiedzenie, że drugi sezon dla beniaminka jest trudniejszy…
M.Ż.: Dokładnie tak. W pierwszym sezonie jedzie się jeszcze na fali. Później kilku zawodników odeszło i w drugim sezonie zabrakło już tego entuzjazmu. Nie ma też co ukrywać – takim klubom jak nasz ciężko się utrzymać wśród ekip z większych miejscowości.
SportoweBeskidy.pl: Od kiedy weszliście do „okręgówki”, z drużyny odeszło wielu wyróżniających się zawodników, którzy trafili do wyższych lig. Czy staliście się poniekąd zakładnikiem własnego sukcesu?
M.Ż.: Tak to można ująć. Chłopaki poczuli, że są w dobrej formie i poszli wyżej. Trudno później uzupełnić skład zawodnikami na podobnym poziomie. Nie mieliśmy szans, by ich zatrzymać – wszystko działo się zbyt szybko, żeby znaleźć odpowiednich następców. Cieszyliśmy się, że w ogóle udało się przystąpić do sezonu i go dograć, bo momentami było naprawdę trudno. Dodatkowo odszedł Kamil Zoń... Duży szacunek dla trenera Chodźki, że podjął się wyzwania – drużyna wyglądała nieźle, ale mimo wszystko czegoś zabrakło.
SportoweBeskidy.pl: Czy jest coś, co w największym stopniu zadecydowało o spadku? Może zbyt „krótka” ławka rezerwowych?
M.Ż.: Zdecydowanie. Brak szerokiej kadry to był jeden z kluczowych problemów. Żeby walczyć w lidze, potrzeba przynajmniej 18 równorzędnych zawodników. Do tego brak typowego napastnika, kontuzje kluczowych graczy – wszystko się na to złożyło.
SportoweBeskidy.pl: Jak będziecie wspominać ten czas w „okręgówce”?
M.Ż.: To była fajna przygoda, szkoda, że już się zakończyła. Grałem jednak wiele lat w piłkę i wiem, że spadki są częścią tego sportu.
SportoweBeskidy.pl: Co dalej z Sołą? Mówi się, że po spadku do A-klasy znów będzie sporo odejść…
M.Ż.: To prawda i tego obawiam się najbardziej. Liczę na młodzież, ale przeskok z juniora do seniora to niełatwa sprawa – to musi potrwać. Obawiam się, że odbudowa będzie trudna, ale cieszy fakt, że mamy utalentowanych młodych zawodników. Niestety nie udało się w Kobiernicach zbudować stabilnej drużyny na poziomie „okręgówki”. Teraz widzimy, że to nie takie proste – w wielu klubach płaci się duże pieniądze. Nie mówię, że to główna przyczyna, ale trzeba mieć świadomość, że wszystko kosztuje.
SportoweBeskidy.pl: Czyli w Kobiernicach zapowiada się raczej na spokojne budowanie zespołu niż szybki powrót do „okręgówki” na wariackich papierach?
M.Ż.: Zdecydowanie, żadnych wariackich ruchów. Musimy zbudować nową drużynę. Dużo zależy od tego, czy zostanie z nami trener. Te zespoły, które przyciągają zawodników pieniędzmi, jakoś sobie poradzą, ale amatorska piłka ma coraz trudniej. Nie ma sensu działać na siłę, zwłaszcza że wszystko robimy społecznie, a takich osób coraz mniej. Na szczęście mamy sporo grup młodzieżowych i to napawa optymizmem.
SportoweBeskidy.pl: Czego więc życzyć Sole na najbliższy czas?
M.Ż.: Przede wszystkim tego, żeby Soła nadal istniała. Sezon oczywiście dogrywamy do końca i chcemy się dobrze zaprezentować na finiszu. A życzyć nam można odbudowy i stworzenia solidnego zespołu na kolejny sezon.