Tytuł felietonu można rozszerzyć i zapytać – gdzie jesteś bielski czy beskidzki kibicu sportowy? Prawie pół wieku obserwuję bielskie areny sportowe i zasiadam na nich jako kibic czy widz, ale powiem, że jestem zaskoczony i do końca nie wiem dlaczego jest nas ostatnio jakby trochę mniej. A przecież kibicowanie swoim ulubieńcom to wspaniałe, szlachetne i fascynujące zajęcie. Właściwie nie zależy od wieku, ani od płci, ani od wykształcenia, ani od wykonywanego zawodu. Kibicem się jest i kocha się swój zespół. I to mi imponuje. Każdy pewnie pamięta ten swój „pierwszy raz”. Ja też.

wojtulewski Jako dzieciaka zabrał mnie mój tata na piłkarski mecz w Białymstoku, na stadion miejski w Zwierzyńcu. Były to rozgrywki o wejście do II ligi piłkarskiej. Spotkanie między miejscową Gwardią a CKS Czeladź. To chyba początek mojej życiowej fascynacji sportem.

W Bielsku-Białej staram się oglądać wszystko. Górali w Ekstraklasie, dziewczyny bialanki z BKS, „chłopców” z BBTS i „rekordzistów” z Cygańskiego Lasu. I co widzę? Górale od dłuższego czasu w górnej części tabeli, a nawet na ostatnim meczu z Koroną, na piękniejącym na obiekcie, który imponująco również wygląda w TV i jest znakomitą promocją miasta, zasiadło niecałe 5 tysięcy kibiców. A pamiętam ten stadion w jego poprzednim wcieleniu, gdy na starających się o ekstraklasę piłkarzy BKS, którym z pasją kibicowałem, przychodziło nieraz i 15 tysięcy ludzi.

Na wojskową halę przy Leszczyńskiej, gdzie przed laty grały siatkarki BKS przychodził komplet. Na pół godziny przed meczem drzwi zamykano i nie było szansy wejścia. Na halę BKS przy Rychlińskiego przychodziło około 1000 widzów. Teraz, do wygodnej i nowoczesnej hali pod Dębowcem, która myślałem, że będzie magnesem do przyjścia i oglądania meczów w znakomitych warunkach, zbiera się też taka ilość osób, że jestem nieco rozczarowany.

Na „chłopców” BBTS do hali na Widoku chodziło kilkaset osób, ale był to komplet, a więc i atmosfera była gorąca. Teraz frekwencja lekko przekracza 1000 osób... Mimo, że obiekt jest nowoczesny z obszernymi parkingami, znakomitą widocznością, a tłoku specjalnego nie ma. Mówiło się, że na mecze „chłopców” dojadą kibice z okolicznych miejscowości – Andrychowa, Kęt, Cieszyna czy Żywca, gdzie siatkówka ma duże tradycje. Ale też tak się nie stało.

„Rekordzistów” w swojej hali ogląda zawsze komplet widzów, ale obiekt jest mały, na kilkaset osób. Trudno więc orzec, gdzie się podział bielski kibic. I różne myśli przychodzą do głowy. Może bilety za drogie? Może kibicowanie w Bielsku-Białej przegrało z turystyką, choćby tą górską. A może kibic oczekiwał większych sukcesów naszych zespołów i wyższego miejsca w lidze? Może za mało wychowanków bielskich klubów w tych naszych ekstraklasowych zespołach?

Wiem, że Bielsko-Biała należy do najbardziej usportowionych miast w kraju pod względem rekreacji i ludzie wolą chyba sami się tym zajmować, niż angażować w kibicowanie. Nie znalazłem gotowej recepty i odpowiedzi na pytanie, gdzie się podział bielski kibic. Bo Bielsko-Biała i sport to nie tylko zespoły w ekstraklasie, o których pisałem. To setki, kilka tysięcy bielszczan, młodzieży szkolnej, dorosłych, którzy codziennie ćwiczą na szkolnych czy osiedlowych boiskach, pływają na basenach, wypełniają lodowiska, korzystają ze ścieżek rowerowych, szlaków turystycznych w okolicach Szyndzielni czy Klimczoka. To wreszcie znakomity stok narciarski na Dębowcu i bliskość Szczyrku czy Wisły oraz całych Beskidów. Kto wie czy te formy rekreacji, samorealizacji nie są poważną konkurencją dla bielszczan do zasiadania na trybunach i kibicowania naszym zespołom ekstraklasy. To tematy do badań socjologicznych.

Ale jak obserwuję społeczeństwa na tzw. Zachodzie, czy u nas w kraju, to nikomu nic nie ujmując, trybuny zapełniają głównie ludzie otwarci o wyrobionych, jasnych i jednoznacznych potrzebach. Nie ma co ukrywać, że Bielsko-Biała to miasto, w którym żyje wielu ludzi o sporych horyzontach i interesuje się nie tylko sportem, ale ich pasją jest szeroko rozumiana sztuka, kultura, literatura czy teatr. Tak, jak teraz swój renesans przeżywa bielski Teatr Polski, znakomicie prowadzony przez Witolda Mazurkiewicza. Tak samo szczelnie zapełniają się widownie sal koncertowych. I liczba kibiców na trybunach jest nie za duża, choć Bielsko-Biała to miasto rozkochane w sporcie. Znam bielskich kibiców miłujących swoje kluby, którzy zawsze imponowali mi swoim przywiązaniem do barw i tradycji.  Te związki przywiązania i miłości do ukochanego klubu trwają już kilka pokoleń. W tym jest jakaś moc i wielka siła bielskiego sportu.

Jako widz zasiadałem na obiektach kilku Mistrzostw Świata w piłce nożnej czy Igrzysk Olimpijskich. I tam zawsze spotykałem kibiców z mojego miasta Bielska-Białej. W mieście panuje moda na sport, na czynny w nim udział. Od rana do wieczora wszystkie obiekty tętnią życiem i są w komplecie wypełnione. I w sumie jestem optymistą. Niebawem przyjdzie czas, że bielscy kibice poczują ten smaczek nowych, wspaniałych obiektów w naszym mieście i w większej ilości będą wspierać swoich ulubieńców grających w ekstraklasie. Tego oczekują od nas zawodnicy. Myślę, że klubowa i ekstraklasowa jakość bielskiego sportu zostanie pozytywnie przemieniona i emocjonalnie zwiąże coraz większe grono kibiców z tymi wydarzeniami.

Ze sportowym pozdrowieniem Sławomir Wojtulewski