Dla piłkarzy IV-ligowca z Radziechów zmagania w sezonie 2015/2016 rozpoczęły się wyjątkowo wcześnie. Wpierw meczami barażowymi musieli powalczyć o zachowanie dotychczasowego statusu ligowego.

GKS Radziechowy olak Bez większych kłopotów sztuka ta „Fiodorom” udała się. Pozostali w IV lidze śląskiej na drugi sezon i... ponownie rozpoczęli go od mało satysfakcjonujących wyników. Dość przypomnieć, że w ośmiu meczach pierwszej fazy jesieni zgromadzili zaledwie 4 „oczka”. Po remisie w Raciborzu drużynę przejął Maciej Mrowiec i... stał się cud. GKS do końca rundy wygrał niemal wszystko, nieco pechowo „potknął się” tylko w Pszczynie. Radziechowianie wygrali trudne derby z Drzewiarzem, zaskoczyli niepokonanego lidera na jego terenie w Turzy Śląskiej, rozgromili również na własnym boisku typowaną do grona faworytów ligi Szczakowiankę Jaworzno. Zespół wyraźnie uwierzył w swoje możliwości, przed żadnym z przeciwników nie odczuwał nadmiernego respektu i na końcowe 7. miejsce w stawce przed zimową przerwą ciężko zapracował. Co w połowie rundy wydawało się nierealne, GKS ze spokojem myśleć może o ponownym uniknięciu degradacji. Ba, apetyt rośnie w miarę jedzenia...

Bardziej szczegółowej analizy jesieni „Fiodorów” podejmujemy się rozmową z Aleksandrem Juraszkiem, wiceprezesem IV-ligowca.

SportoweBeskidy.pl: Rozpoczęliście sezon bardzo wcześnie od zwycięskich barażów o utrzymanie. GKS nie poszedł jednak „za ciosem” w lidze. Z zespołu – mówiąc kolokwialnie – zeszło powietrze? - Mieliśmy przede wszystkim morderczą wiosnę i zawodnicy byli „zajechani”. Całą rundę w poprzednim sezonie równolegle do ligi graliśmy praktycznie „gołą” jedenastką w Pucharze Polski. I to odbiło się na formie, bo żadnej przerwy nie mieliśmy. Błyskawicznie po zakończeniu rozgrywek ruszyły przygotowania do barażowych meczów. Gdzieś to natężenie odbiło się na psychice zawodników. Natomiast początek sezonu wcale źle nie wyglądał. Traciliśmy punkty frajersko, brakowało nam też szczęścia. Nie było jednak tak żebyśmy odstawali od rywali. Brakowało skuteczności. Dla przykładu mecz w Ruptawie mógł skończyć się wynikiem 8:2 dla nas, a przegraliśmy go 0:3. Wiele czynników złożyło się na słabszy start naszego zespołu.

Aleksander Juraszek GKS olak SportoweBeskidy.pl: Po latach nastąpiła w Radziechowach zmiana trenera. Konieczna patrząc z perspektywy czasu? - Gdy przyjrzymy się naszym wynikom i okolicznościom dokonanej zmiany, to na pewno konieczna. Jak wspominałem kiedyś nastąpiło zmęczenie materiału. Mariusz sygnalizował już zimą, że sytuacja taka może zaistnieć. Urodziło się mu trzecie dziecko i trudno się dziwić, że więcej czasu chciał poświęcić rodzinie, więc z funkcji trenera sam zrezygnował. Byliśmy w każdym razie na taką ewentualność przygotowani. Z trenerem Mrowcem wcześniej byliśmy „po słowie”, dlatego spokojnie przyglądał się drużynie. Trzeba było wprowadzić trochę świeżości i dyscyplinę. Mariusz był kolegą z boiska i ciężko było mu pewne rzeczy wyegzekwować od drużyny. Przyszedł z zewnątrz trener z autorytetem i to wszystko „zaskoczyło”. Nie mieliśmy już żadnych problemów z frekwencją na treningach, każdy widział, że na treningu trzeba być, aby później grać w meczach. Nasz skład i ustawienie wiele się nie zmieniły w porównaniu do tego, co wcześniej. Wiedzieliśmy doskonale, że przychodzi tu dobry, doświadczony trener. I wyniki to potwierdzają.

SportoweBeskidy.pl: Rozmawialiśmy długo przy okazji zmiany szkoleniowca. Powiedziałeś, że tak jak wiosną GKS zacznie teraz wygrywać seryjnie. „Nic dwa razy się nie zdarza” – odpowiedziałem i pomyliłem się... - Rzeczywiście mówiłem, że zrobimy to samo, co we wcześniejszej rundzie. Pomyliłem się w przypadku jednego meczu w Pszczynie. Ale przypomnę, że mieliśmy tam rzut karny przy stanie 0:0 i pewnie gdyby Piotrek Jaroszek strzelił, to i to spotkanie byśmy wygrali. Wierzę w drużynę, wiem na co stać chłopaków, jakie mają możliwości. Słyszę od trenerów innych zespołów IV ligi, czy sędziów, że mamy jedną z lepszych ekip w całej lidze. Liczę, że wiosną będzie to potwierdzała i jeszcze przesuniemy się w górę tabeli. Nie powiedzieliśmy w każdym razie ostatniego słowa. Możemy wygrać z każdym, bo skoro „bije się” lidera na jego boisku, po 9 kolejnych  jego zwycięstwach, to i z resztą stawki wygrać możemy. Potencjał jest w naszym zespole znaczny. To się jesienią potwierdziło. Drużyna ma charakter, który już wiosną był dostrzegalny. Jest to bez wątpienia coś, co nas wyróżnia. Dużą rolę odgrywają też nasi wychowankowie, co także stanowi powód do radości.

Ciekawostki: - najlepszy strzelec: Łukasz Błasiak – 7 goli - najwyższe zwycięstwo: 7:4 z Jednością '32 Przyszowice, 3:0 ze Szczakowianką Jaworzno - najwyższa porażka: 1:4 z Gwarkiem Ornontowice, 0:3 z Granicą Ruptawa - bilans domowy: 5 zwycięstw – 0 remisów – 3 porażki - bilans wyjazdowy: 2 zwycięstwa – 1 remis – 4 porażki

GKS Radziechowy-Wieprz7. miejsce, 22 punkty, 7 zwycięstw – 1 remis – 7 porażek, bilans bramkowy 22:22.

gks radziechowy drzewiarz olak