Z Milówki wywodzi się doskonale znany zespół Golec uOrkiestra. Jego koncerty w środowisku muzycznym są doceniane, przyciągając nierzadko tłumy. Jak ma się do tego futbol? Ano tak, że i piłkarze tamtejszej Podhalanki nie zamierzają być gorsi, a zaległość z 17. kolejki „okręgówki” odrobili – a jakże – koncertowo. Powód takiego stanu rzeczy? Wyborna wręcz skuteczność.

Zdobyczy Podhalanka doczekała się sporo. W 15. minucie Kacper Najzer „objechał” rywala, wyłożył piłkę rozpędzonemu Mikołajowi Stasicy, który nic nie robiąc sobie z asysty defensorów Spójni pokonał Radosława Kalisza. To samo w 40. minucie uczynił Kacper Gąsiorek – jego uderzenie z niemal 25. metrów drogę do siatki znalazło wraz z rykoszetem. Po pauzie piłka też lądowała wyłącznie w „świątyni” gości. Lewą nogą w minucie 55. Maksym Kostenko wykorzystał prostopadłe podanie Mateusza Kalfasa. 10. minut później z kornera dośrodkował Gąsiorek, a strącenie głową Krystiana Makowskiego pozwoliło rozpędzonym gospodarzom podwyższyć rezultat. Wynik ustalił zaś na 5:0 tuż przed końcowym gwizdkiem sędziego Najzer, któremu po przechwycie kosztem jednego z obrońców Spójni futbolówkę dograł Gąsiorek.

– Skutecznością wykazaliśmy się bardzo dobrą, co było kluczowe. Nie była to natomiast pełna dominacja, jak wskazuje na to różnica w wyniku – przyznaje Sławomir Szymala, szkoleniowiec drużyny z Milówki, która plasując się tuż za ligowym podium odskoczyła Góralowi Istebna i Piastowi Cieszyn na aż 11 punktów.

Goście wrócili do Zebrzydowic słusznie zasmuceni. Po części sami są sobie winni. Przy bezbramkowym wyniku doskonałą szansę na zdobycie bramki zmarnował Piotr Pastuszak, jeszcze w tej odsłonie słupek obił Kamil Wójcikowski, a próby Pastuszaka i Tomasza Mrówki świetnie bronił golkiper Podhalanki. Także wstęp drugiej połowy upłynął pod znakiem niezłych sytuacji zebrzydowiczan. Efekt? Identyczny do już opisanego, a „pusty przebieg” w ostatecznym rozrachunku to jakby nie patrzeć spore rozczarowanie.