A konkretniej, jak zresztą na naszych łamach awizowaliśmy choćby w niedzielę, zielonego światła dla Stali Nysa, która jako mistrz I ligi z minionego sezonu pomyślnie przeszła audyt. Dla niedawnego rywala BBTS-u to powrót do Plus Ligi po – bagatela – 15 latach. Zostało to oficjalnie zakomunikowane podczas uroczystej sesji Rady Nadzorczej Polskiej Ligi Siatkówki, jaka odbyła się w... Nysie, a w ślad za tym prezes przyszłego beniaminka Marek Majka mógł z radością oznajmić: – To w głównej mierze zasługa drużyny i sztabu szkoleniowego, my jako klub wsparliśmy ich od strony organizacyjnej.

Co znamienne, satysfakcji z takiego obrotu spraw nie krył również prezes PLS S.A. Paweł Zagumny. – Pamiętam jeszcze czasy, gdy grało się nyskim „kotle”. Jeśli teraz choć w połowie uda się przenieść do nowej hali tamten doping, to będziemy mieli w Plus Lidze bardzo żywiołową publiczność – skomentował w nawiązaniu do hali w Nysie, mogącej pomieścić 2500 widzów, jak i samych kibiców – w przeciwieństwie do tych bielskich – licznie przybywających na siatkarskie mecze. I prócz poziomu sportowego, rozumianego w tym przypadku jako wyższe miejsce na finiszu sezonu 2019/2020, trudno oprzeć się wrażeniu, że i ten fakt bez znaczenia nie był w ocenie plusligowych aspiracji.

Pod Dębowcem myśleć muszą zatem o kolejnych rozgrywkach. Do nich podopieczni trenera Harry Brokkinga przystąpią w roli jednego z pretendentów do awansu. Będzie to trzecia próba ponownego sforsowania bram Plus Ligi przez BBTS, wicemistrzostwo z sezonu minionego poprzedziło 5. miejsce, gdy z przepustki do elity cieszono się w Suwałkach.