W imponującym stylu pożegnali się z IV ligą piłkarze GKS-u Radziechowy-Wieprz. Z wysoko podniesionymi głowami, można powiedzieć. GKS Radziechowy dzierz Beniaminek z Gwarkiem Ornontowice po pierwszej połowie przegrywał 0:3. Po wstępnych fragmentach nic nie wskazywało na taki obrót boiskowych wydarzeń. Piłkarze GKS-u posiadali inicjatywę. Mecz rozpoczął się od kontrowersyjnej sytuacji. W 1.minucie w polu karny z rywalem starł się Łukasz Błasiak, gospodarze domagali się rzutu karnego. Arbiter nie wskazał jednak na „wapno”. – Sędziowie wyreżyserowali spektakl. Według mnie oczywisty rzut karny, którego nie podyktowali. W drugiej połowie dwóch kolejnych. Ponadto przy pierwszym golu, nie tylko moim zdaniem, był spalony. Ciężko komentować postawę arbitrów, którym nie można nić powiedzieć, zwrócić uwagi nawet w kulturalny sposób. Brak słów. Rozegrałem więcej meczów, niż panowie sędziowie widzieli na oczy, ale oni zawsze mają rację – komentuje podirytowany Mariusz Kozieł.

Nasz rozmówca miał po meczu powody do satysfakcji. Radziechowianie przegrywali do przerwy 0:3, wiedzieli przed pierwszym gwizdkiem o tym, że z ligą się żegnają, ale pokazali charakter. Wygrali 4:3. – Gdybyśmy walczyli w tym meczu o utrzymanie, znawcy futbolu nieprzychylni nam, stwierdziliby, że kupiliśmy mecz. Chylę czoła przed zawodnikami. Pokazaliśmy w tym meczu, że zasługujemy na IV ligę. Zabrakło nam jednego zwycięstwa. Końcówka sezonu była bardzo udana, szkoda, że finiszować rozpoczęliśmy tak późno. Po raz kolejny w tym sezonie wyciągnęliśmy wynik z 0:3 czy 0:2. Nie zasłużyliśmy na spadek. Mamy mniej punktów niż inni, z tym nie mogę dyskutować. Sytuacja w III lidze ma wpływ na nasz los. Biorę wynik końcowy zespołu na „klatę”. Zakończyliśmy rozgrywki dobrym meczem. Jak spadać, to z klasą – mówi Kozieł.