Solidnie spisującą się na własnym terenie Unię Racibórz podopieczni trenera Dariusza Kłusa ograli 3:0. Wszystkie gole dla gości strzelił nad wyraz skuteczny tego dnia Filip Moiczek. – Każdy swoją cegiełkę do zwycięstwa dołożył. Mieliśmy mecz generalnie pod kontrolą, sporo sytuacji było z naszej strony przemyślanych i mogliśmy wygrać nawet wyżej – przypomina szkoleniowiec przełamującej się Spójni.

W Landeku mają nadzieję, że wygrana pozwoli na dobre odbić się wkrótce w górę tabeli. – Zbyt długo na to przełamanie przyszło nam czekać. Goniliśmy tego zajączka, ale w końcu go złapaliśmy. Powinno to odblokować głowy, bo gra wcześniej nie była zła, ale wreszcie w parze z nią przyszedł wynik. Nie popadając w jakiś samozachwyt liczę, że złapiemy teraz jakąś pozytywną serię, bo limit pecha na tę rundę już moim zdaniem wyczerpaliśmy – dodaje Kłus.

Najbliższy przeciwnik Spójni do łatwych nie należy – to solidna „dwójka” Podbeskidzia, która zagości w Landeku w sobotę 29 kwietnia, a pierwszy gwizdek sędziego zabrzmi o godzinie 15:00. Dopiero w maju beskidzkiego reprezentanta IV ligi śląskiej czekają mecze „na papierze” łatwiejsze. – Każdy rywal jest w tej lidze wymagający. Nikt się nie położy i zawsze trzeba się solidnie nawalczyć, aby coś ugrać. Tyczy się to również meczów z drużynami, które bronią się przed spadkiem, bo są wyjątkowo zdeterminowane. I nam tego czynnika nie może więc zabraknąć – zauważa szkoleniowiec landeczan.