Bielszczanie w mecz weszli zupełnie nie po swojemu. Dobre serie notowali tylko przy mocno fartownych zagrywkach Adriana Hunka, zupełnie jednak nie radzili sobie w ataku. Michał Żuk i Oleg Krikun wobec „czap” oraz licznie popełnianych własnych błędów szybko trafili do kwadratu, a wrocławianie z łatwością fetowali zwycięstwo.

Do stanu 12:9 w secie drugim przebieg gry był podobny. Na zagrywce pojawił się jednak Jarosław Macionczyk, gospodarze raz po raz skutecznie kontrowali, by w nieco zaskakujący sposób „odjechać” siatkarzom Gwardii. Tym brakowało na boisku lidera podrywającego drużynę do walki, namnożyły się ponadto banalne pomyłki. W szeregach BBTS-u zaś brylowali Krikun i wprowadzony z ławki Michał Makowski.

„Styku” nie było za wiele w kolejnej partii. Podopieczni Krzysztofa Janczaka prowadzili wprawdzie 3:0, ale już w granicach dwucyfrowej liczby „oczek” musieli bielski zespół gonić. Dobre ataki Sergieja Kapelusa, a w końcówce także zagrania Hunka rozbiły przeciwnika, który zdawał się nie mieć niczego więcej w arsenale...

O dziwo jednak odsłona numer 4 przyniosła zwrot scenariusza. Do gry świetnie wprowadził się Kacper Wnuk, Gwardia zwłaszcza za sprawą jego postawy odskoczyła na 8:3. Na finiszu bezradnych bielszczan postraszył zagrywką Jędrzej Maćkowiak i tie-break w nierównym meczu stał się faktem.

Nieco lepszego poziomu „gwardziści” utrzymać nie zdołali. Przy zmianie stron BBTS miał w zapasie wynik 8:3 i choć goście sprawili zawodnikom spod Klimczoka nieco kłopotów zbliżając się na 11:9, to znakomita dyspozycja Makowskiego przechyliła szalę w konfrontacji, która według oficjalnych statystyk przyniosła obustronnie – uwaga! – 57 punktów oddanych „za frajer”.

BBTS Bielsko-Biała – Gwardia Wrocław 3:2 (19:25, 25:19, 25:18, 11:25, 15:12)

BBTS:
Kapelus, Krikun, Macionczyk, Cedzyński, Żuk, Hunek, Marek (libero) oraz Frąc, Makowski, Piotrowski
Trener: Brokking