W miniony wtorek Maksymilian Cisiec jedną bramką przegrał z Beskidem Skoczów, wczoraj musiał uznać wyższość Kuźni Ustroń, która była lepsza o gola jednego. W obu spotkaniach podopieczni Krzysztofa Bąka w drugich połowach mogli odwrócić losy meczów, ale... blo_logo ... Ponownie odczuwamy niedosyt. Zabrakło nam skuteczności. W pierwszej połowie przeważali gospodarze. Zazwyczaj nie mam pretensji do arbitrów, ale tym razem muszę zwrócić uwagę na sytuację, po której padł drugi gola dla Kuźni, poniekąd zadecydował o losach meczu. Sędzia sprezentował rywalom rzut wolny, którego nie było – klaruje Krzysztof Bąk.

W drugiej połowie meczu do głosu doszli przyjezdni. Nie zdobyli w Ustroniu punktu przede wszystkim ze względu na dobrą dyspozycję Joachima Miklera. – Zasłużyliśmy co najmniej na remis. Gdyby nie Mikler, zapewne spotkania byśmy nie przegrali, wybronił trzy „setki”. W ostatniej minucie po strzale Tomiczka piłka leciała w okienko, inny bramkarz w naszej lidze nie obroniłby tego strzału – komplementuje postawę rywala grający szkoleniowiec zespołu z Ciśca.

Mateusz Żebrowski podkreśla dobrą postawę swoich podopiecznych w premierowej odsłonie. – Zawiesiliśmy sobie wysoko poprzeczkę w pierwszej połowie. Bardzo dobrze operowaliśmy piłką, długo utrzymywaliśmy się w jej posiadaniu. Po przerwie zagraliśmy bardzo słabo, statycznie. Co prawda wypracowaliśmy kilka sytuacji, ale żadnej nie wykorzystaliśmy. Mecz do końca trzymał w napięciu. Joachim Mikler wybronił kilka groźnych strzałów rywali w drugiej odsłonie.