Na przełamanie wciąż czekają
Wciąż bez wygranej w nowym sezonie pozostaje ekipa z Pietrzykowic. Bory zremisowały na wyjeździe ze Smrekiem Ślemień.
- Pierwsza połowa była beznadziejna w naszym wykonaniu. W drugiej dokonaliśmy zmiany w ustawieniu i gra zmieniła się diametralnie, jednak zabrakło postawienia przysłowiowej „kropki nad i” w postaci bramki, a tych okazjami mieliśmy naprawdę sporo - powiedział nam Sebastian Gierat, szkoleniowiec Borów.
Pierwsze trzy kwadranse upłynęły pod znakiem przewagi ekipy ze Ślemienia, która chciała narzucić własne reguły gry. Smrek miał optyczną przewagę, lecz nie przełożyło się to na mnogość sytuacji strzeleckich. Niemniej, w 33. minucie indywidualnościami błysnął Vinicius, który zdobył bramkę po efektownej "solówce". Oprócz niego na listę strzelców w pierwszej części mogli dla Smreka wpisać się jeszcze Artur Górny oraz Dominik Barcik. Po stronie Borów jedyną groźniejszą próbę odnotował Kacper Mrowiec.
Obraz gry uległ zmianie w drugiej części, kiedy to gospodarze przejęli inicjatywę. Duża w tym zasługa Piotra Motyki, który wziął ciężar gry na swoje barki. To po faulu na nim sędzia w 70. minucie wskazał na "wapno", a z 11. metrów nie pomylił się Dawid Zoń. W innych sytuacja Bory miały albo pecha, albo brakowało odpowiedniej finalizacji, aby cieszyć się z trzech punktów. P. Motyka trafił w słupek, podobnie jak w doliczonym czasie gry Rafał Duraj. Swoje okazje mieli również m.in. Adrian Dobija, Rafał Dobija czy Mrowiec.
- Na chłodno po meczu oceniam, że remis jest wynikiem sprawiedliwym. W pierwszej to my mieliśmy przewagę, później to Bory zaczęły grać odważniej i miały swoje okazje - zauważa Sławomir Bączek, trener Smreka.